wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 27

Następnego dnia Monika zaprosiła mnie do siebie na kawę. Z chęcią przyjęłam jej propozycję. Dziewczyna potrafiła bardzo dobrze oderwać od problemów rozmową. Zawsze znajdywała taki temat, który przenosił twoje myśli na inne tory. Była to jedna z jej wielu zalet.
Podczas mojej nieobecności chłopaki zrobili zakupy i zabrali się za pracę nad nowymi tekstami, muzyką. Mieli połączenie wideo z Nathem i Sivą, więc pracowało im się całkiem dobrze.
Tom musiał wyłączyć telefon, ponieważ przez cały czas dzwoniła do niego Lisa, a on nie miał ochoty z nią rozmawiać. Mimo tego, co wydarzyło się zaledwie dwa dni temu, chłopak udawał, że trzyma się nieźle. Uśmiechał się, bawił razem z Amy. Ale tylko ja wiedziałam, że tak naprawdę nie może w nocy spać, ciągle myśli o tym, co się wydarzyło. Wczoraj w nocy nawet z nim na ten temat rozmawiałam. Słyszałam jak łamał mu się w pewnych momentach głos, widziałam kiedy łzy kręciły się w oczach. Czułam wtedy dziwne ukłucie w sercu.
Nie miałam pojęcie, jak mu pomóc. Miałam nadzieję, że czas mu w tym pomoże. Jak to mówią: „Czas leczy rany”. Chciałabym, aby i w tym przypadku pomogło.
Wracając do spotkania z Moniką. Pierwszy raz byłam u niej w mieszkaniu i bardzo mi się spodobało. Były dwa malutkie pokoiki, pomalowane na ciepłe zielone kolory, łazienka, kuchnia. Na ścianach w obydwu pokojach było pełno zdjęć z jej rodziną, przyjaciółmi, karteczki z napisami, były to teksty piosenek, albo jakieś cytaty. Dziewczyna miała mnóstwo figurek aniołków. Było to jej hobby.
Dziewczyna zrobiła nam po kawie i usiadłyśmy przy stole w kuchni.
- Co w firmie? - spytałam obejmując kubek dwoma rękami i spoglądając na nią.
- Nie jest za dobrze. Przedwczoraj policja przeszukiwała całe nasze biuro. Pracować się nie dało – powiedziała poprawiając okulary. - Ludzie strasznie plotkują, a Jagoda coraz bardziej się załamuje. Adam nieźle naciągnął firmę przez tych gości. Wyobrażasz sobie, że Jagoda będzie prawdopodobnie musiała sprzedać firmę?
O tym Matt nic mi nie wspominał. Sam nic nie wiedział, czy nie chciał abym bardziej się martwiła?
- Widziała się z Adamem? - zapytałam.
- Widziała. Nawrzeszczała na niego, a ten tylko tego wysłuchał i sobie poszedł! - oznajmiła zdenerwowana. - Jagoda nie usłyszała nawet głupiego „przepraszam”!
Pokręciłam tylko głową. Nie mogłam uwierzyć, że Adam tak potraktował swoją siostrę bliźniaczkę. Zawsze był taki ciepły, pełny zrozumienia, a tu takie coś. Nic z tego nie rozumiałam. I jeszcze te długi. Jak on mógł coś takiego zrobić? Przecież to była firma jego ojca, który włożył w nią całe swoje serce.
Gdzie podział się Adam, którego znałam?
- Ale najgorsza jest Ewelina. Panoszy się po firmie, jakby była jej szefem. Wszystkim rozkazuje, wszystkich poprawia. Grr..!
- Muszę się tam w końcu pokazać – westchnęłam. - Jagoda pewnie jest na mnie wkurzona.
- Nie – pokręciła głową. - Rozumie. I kazała cię przeprosić, że nawet nie zadzwoniła, ale ona nie ma czasu nawet kawy wypić i zjeść śniadania.
- Domyślam się – wzięłam łyk kawy.
- A jak czuje się Jay? - spytała biorąc łyk zimnej kawy.
- Dobrze. Zdecydowanie gorzej czuje się Tom.
- Słyszałam. Dziennikarze to istne hieny – westchnęła. - A jeszcze dodali zdjęcia Lisy z tym całym jej kochankiem.
- Co?! - popatrzyłam na nią wytrzeszczając oczy.
- Nie wiedziałaś o tym? - zdziwiła się i wzięła do ręki laptopa.
Pokręciłam przecząco głową. Dałabym sobie rękę uciąć, że to była sprawka Evy. Evy i tego byłego kumpla Toma – Victora.
Ja tą kobietę kiedyś zabiję!
- Popatrz – podsunęła mi laptop, a moim oczom ukazały się zdjęcia, które przyszły do piwnookiego w Londynie.
Oparłam się tak mocno i szybko o krzesło, że aż wydało ono dźwięk.
- Ej, nie rozwalaj mi mebli.
- Przepraszam, ale...
- Mówiłaś, że ta Lisa to taka spokojna dziewczyna... - zamknęła laptop.
- No bo była! - mało co nie krzyknęłam. - Zresztą to, że się rozstała z Tomem to wina moja i Jaya!
- O czym ty mówisz?! - patrzyła na mnie niedowierzającym wzrokiem.
- Po kłótni z Tomem, wywrzeszczała mi, że gdyby przeze mnie nie postrzeliliby Jaya, to nic by się nie wydarzyło – czułam jak moje oczy zaczynają wilgotnieć, więc kilka razy zamrugałam, aby nie uronić łez.
- A to suka! - powiedziała wkurzona i mało, co nie wylała na siebie mrożonej kawy.
- Nie ty jedna masz takie zdanie – przypomniałam sobie jak Vicki i reszta byli wkurzeni na dziewczynę.
Przez kolejne dwie godziny wypiłyśmy po jeszcze jednej kawie i rozmawiałyśmy na różne tematy. Dawno tak dobrze się nie czułam. Rozmowa z Moniką podniosła mnie na duchu, za co byłam jej bardzo wdzięczna.
Do hotelowego pokoju wróciłam jakoś po trzeciej po południu. Chłopaki dalej siedzieli zamknięci w pokoju i pracowali. Matt i Amy razem grali w jakąś planszową grę.
Nalałam sobie zimnego soku i usiadłam na kanapie.
- Amy, pobawisz się przez chwilę sama? - spytał Matt.
- Dlaczego?
- Muszę porozmawiać z Liz – popatrzył na swoją córkę i uśmiechnął się lekko.
- Okej – dziewczynka odwzajemniła jego uśmiech.
Mój przyjaciel zajął miejsce obok mnie na kanapie.
- O co chodzi? - zapytałam.
- Max stwierdził, że nie ma sensu gnieźdź się w hotelu i zaproponował żebyśmy wynajęli mieszkanie do czasu, kiedy zakończy się cały proces z Markiem i Stephanem.
- Okej...
W sumie to wcale nie był taki zły pomysł. Gdybyśmy nadal chcieli mieszkać w hotelu musielibyśmy wydać mnóstwo pieniędzy.
- Znalazłem już coś, zadzwoniłem. Właściciel stwierdził, że możemy przenieść się już jutro, bo i tak mieszkanie stoi już puste. Chłopaki nie mieli nic przeciwko, a ty?
- Pewnie, że nie! - uśmiechnęłam się.
- No to dobrze. Jeszcze dzisiaj jedziemy je obejrzeć. Chłopaki zaproponowali siedemnastą...
- Mnie pasuje.
- A teraz druga sprawa – mężczyzna podrapał się po głowie. - Adam poprosił o widzenie z tobą.
- Ze mną? - zdziwiłam się.
Okej byłam w to lekko zamieszana. Oczekiwałam też odpowiedzi na pytania, które głębiły się w mojej głowie. Chciałam wiedzieć, dlaczego właściwie się w to plątał i czemu narobił tyle długów swojej firmie.
- Z Jagodą rozmawiać nie chce, więc jeśli...
- Spotkam się z nim – pokiwałam głową. - Mam do niego kilka pytań...


http://www.youtube.com/watch?v=MQyHyfLp5NI

Jakąś godzinę później byliśmy już w mieszkaniu, które mieliśmy wynająć. Nie było ono duże, ale dla nas wystarczało.

Miało dwa pokoje i duży salon, który połączony był z kuchnią oraz łazienkę. Wszystkie pokoje pomalowane były na pomarańczowy kolor, przez co człowiek czuł się jakiś taki szczęśliwy? Można było tak powiedzieć.
Właściciel trochę dziwnie się nam przyglądał. Małe dziecko, jedna kobieta i czterech mężczyzn. Kombinacja naprawdę super.
Max razem z Tomem chodzili po mieszkaniu i dyskutowali na jego temat. Mała Amy biegała za tatą i właścicielem, a ja przystanęłam na balkonie. Moim widokiem była ruchoma ulica, ale jakoś wcale mi to nie przeszkadzało.
- Podoba ci się? - złapał mnie w pasie Jay.
- Pewnie – uśmiechnęłam się.
- Nawet ta zatłoczona ulica ma w sobie jakiś urok – powiedział i pocałował w policzek.
- No, tylko się nie przyzwyczajaj – położyłam swoje dłonie na jego.
- Wiem – pocałował mnie w szyje.
- Ale to wszystko się potoczyło... - pokręciłam głową. - Nigdy w życiu bym się czegoś takiego nie spodziewała.
- Ja też – kolejny pocałunek w szyję. - Kto by pomyślał, że przypadkowa dziewczyna, poznana na dworcu o czwartej nad ranem, tak zawróci mi w głowie – mówił nie odrywając swoich ust od mojej szyi.
Nie powiem, było to przyjemne.
- I będę gotów zrobić dla niej wszystko – czułam jak się uśmiecha i lekko mnie obraca. - Wszystko – powtórzył patrząc mi w oczy i lekko pocałował, tym razem prosto w usta.
- Dziękuję, że jesteś – powiedziałam i jeszcze raz pocałowałam.
- Dobra, idziemy! - krzyknął Matt.
Oderwałam się nie chętnie od niebieskookiego i chwyciłam jego rękę.
- Może wyrwiemy się gdzieś dzisiaj? - szepnął mi do ucha, kiedy zrobiłam pierwszy krok.
- Może – uśmiechnęłam się szeroko i weszłam do pokoju, wciąż trzymając Jaya za rękę.
- I jak podoba się? - spytał Matt.
- Pewnie – powiedzieli zgodnie Max i Tom, a my z Jayem kiwnęliśmy tylko głowami z wielkimi uśmiechami na twarzach.

- Przeglądaliście internet dzisiaj? - spytałam, kiedy dotarliśmy już do naszego hotelowego apartamentu.
- Nie, a co? - spytał łysy mężczyzna siadając na kanapę.
- Kiedy byłam u Moniki – wzięłam laptopa i włączyłam przeglądarkę – pokazała mi to... - wpisałam szybko hasło i kliknęłam w pierwszą stronę jaka mi wyskoczyła.
- Monika to ta dziewczyna ze szpitala? - zapytał Max uśmiechając się.
- Tak – kiwnęłam głową.
Na kanapie zasiadł Tom i Jay. Matt postanowił, że razem z Amy pójdzie jeszcze pograć na automatach, więc byliśmy tylko my.
- Co jest? - spytał Tom, kiedy podawałam Maxowi laptop.
Mężczyzna położył go sobie na kolana i cała trójka popatrzyła na ekran.
- O ja pier... - zaczął Jay, ale Tom nie dał mu skończyć.
- Ja ją naprawdę kiedyś zabiję! - powiedział wkurzony i z hukiem zamknął laptop.
- Z chęcią ci pomogę – odezwałam się.
When you try your best but you don't succeed... usłyszeliśmy dźwięk komórki Jaya.
- Liz...? Czemu ty do mnie dzwonisz? - zdziwił się.
- Kochanie, chyba musisz zainwestować w okulary – uśmiechnęłam się czule.
- Dobrze widzę. No sama popatrz – podał mi telefon.
Faktycznie. Co jest?
- Słucham? - odebrałam na jednym wydechu.
- No już myślałam, że nigdy nie odbierzesz! - usłyszałam głos Moniki.
- Skąd masz mój telefon? - zapytałam zdezorientowana.
- Zostawiłaś na szafce w moim mieszkaniu! - mało co nie krzyknęła.
- Aaa... - olśniło mnie. Przecież wyciągałam go z torebki, kiedy szukałam gumki do włosów. - To ja jutro po niego podejdę – uśmiechnęłam się.
- Dobra. Pozdrów tam chłopaków... Albo lepiej nie! Przecież mnie nie znają – zaśmiałam się.
- To co w końcu?
- Nic – powiedziała marnym głosem. - To do zobaczenia jutro.
- Pa – nacisnęłam czerwoną słuchawkę i oddałam telefon mojemu chłopakowi. - Zostawiłam telefon u Moniki – podrapałam się po głowie.
- Musisz nam ją przedstawić – uśmiechnął się Max. - Bo wątpię, że coś pamięta ze szpitala – zaśmiał się, a ja razem z nim.

- Idę się upić – podniósł się nagle Tom. - muszę o tym wszystkim choć na chwilę zapomnieć – westchnął i skierował się w stronę wyjścia.
- Ej, stary! Poczekaj na mnie! - krzyknął za nim Max i ruszył za piwnookim.
- A ja? - spytał Jay.
- I tak wybrałbyś Liz! - odkrzyknął łysy chłopak i zamknął drzwi.
- No racja – uśmiechnął się zawadiacko.
Szybko usiadłam mu na kolanach i zbliżyłam twarz do jego twarzy.
- Stuprocentowa racja... - szepnął.
Sekundę później czułam jego wargi na swoich. Zamknęłam oczy i lekko zaczęłam gładzić jego policzek. Jego palce wodziły po całych moich plecach.
Mimo, ze było to tak niewiele czułam się jakbym była w siódmym niebie. Nie liczyło się nic innego, tylko to co jest tu i teraz. Z głowy wyleciały wszystkie problemy, złe myśli. Ten stan, aż za bardzo mi odpowiadał.
- Patrzcie co wygrałam! - usłyszałam uradowany głos Amy i trzask zamykanych drzwi.
Oderwałam się niechętnie od Jaya. On też zbytnio zadowolonej miny nie miał, ale posłałam mu lekki uśmieszek.
Popatrzyłam na małą dziewczynkę, która stanęła przed nami z wielkim białym miśkiem i uśmiechem na ustach.
- Wow! Skąd masz takiego miśka? - zapytałam.
- Wygrałam! - krzyknęła szczęśliwa. - Była taka maszyna...
- A mogło być... - zaczął szeptem niebieskooki.
- Mówiłeś coś wcześniej o wieczorze – puściłam do niego oczko, a ten od razu strzelił uśmiech.
- … i była jeszcze do wygrania taka panda!

- Jay! - krzyknęłam z łazienki.
- Tak, skarbie?
- Może byś zobaczył, czy Tom z Maxem przypadkiem nic nie narozrabiali?
Czytałam parę razy, jak potrafiły kończyć się ich „wypady do klubów”, więc zaczęłam się trochę niepokoić. Odkąd poszli minęły już trzy godziny.
- To duzi chłopcy – westchnął niebieskooki, ale słyszałam jak podniósł się z sofy.
- A przy okazji nasi przyjaciele – zapięłam ostatni guzik koszuli w kratę.
- Dobra już idę!
- Mogę iść z tobą? - spytała mała Amy, a ja się uśmiechnęłam. Tego dziecka nie dało się nie kochać.
- Musisz chyba zapytać taty?
- Tata śpi.
- No to jak śpi, to chodź – zanim zamknęły się za nimi drzwi, mała już gadała jak najęta.
Wyszłam z łazienki i chwyciłam telefon niebieskookiego. Wybrałam numer do Moniki. Odebrała po jednym sygnale.
- Ta.. ak? - spytała niepewnie, a ja się uśmiechnęłam. Kiedy ta dziewczyna się przestanie wstydzić?
- Monika, musisz mi pomóc – powiedziałam.
- W czym? - odezwała się już pewniej.
- Wychodzę z Jayem na miasto, a nie mam nawet tuszu do rzęs...
No w końcu jakoś wyglądać musiałam. Wcześniej nie zwracałam zbytnio na to uwagi, więc dlatego nie miałam takich rzeczy w mojej kosmetyczce.
- To za ile będziesz?
- Pięć minut?
Chwała Bogu, że dziewczyna mieszkała blisko hotelu.
- To czekam.
Chwyciłam klucz i zamknęłam pokój. Zbiegłam po schodach i wpadłam do baru. Od razu zauważyłam chłopaków i Amy przy jednym ze stolików. Po Maxie prawie wcale nie było widać, że jest pijany, ale za to Tom wyglądał okropnie.
- Muszę lecieć na chwilę do Moniki – powiedziałam i rzuciłam klucz niebieskookiemu. - Za pół godziny jestem z powrotem!
Wybiegłam z baru, a potem z hotelu. Zwolniłam trochę tempo.
Jakieś cztery minuty później byłam już w mieszkaniu mojej przyjaciółki. Usiadłam na krześle w kuchni, a ona przyniosła potrzebne rzeczy.
- Jak chcesz, mogę ci pomóc?
- Okej! Tylko wiesz, delikatnie!
- Tak jest! - żartobliwie zasalutowała.
Przez kilka następnych minut siedziałam i czekałam aż dziewczyna zakończy swoją pracę. Efekt był fantastyczny. Delikatnie, tak jak chciałam. Podziękowałam jej i, kiedy byłam już za drzwiami Monika przypomniała mi o telefonie. Kolejny raz podziękowałam jej i ruszyłam z powrotem do hotelu, tym razem wolniej.
Kiedy wpadłam do apartamentu Jay próbował ułożyć Toma jakoś na kanapie. Maxa i Amy nie było nigdzie widać.
- Jak powiedział, tak zrobił – westchnęłam i pomogłam niebieskookiemu ułożyć tak, aby było mu wygodnie.
- Pamiętaj: Tom jak coś powie, zawsze to zrobi.
- Tyczy to się też zabicia Evy? - spytałam patrząc na niego uważnie.
- Jak jeszcze z raz wywinie jakiś numer, to wszystko możliwe – westchnął.
- A gdzie Max i Amy? - zapytałam rozglądając się.
- Max również poszedł spać, a Amy gra w jakąś grę z tatą – uśmiechnął się i objął mnie.
- Coś ty się nie możesz ode mnie odkleić dzisiaj – zauważyłam śmiejąc się.
- Przyzwyczajaj się – próbował mnie pocałować, ale odsunęłam głowę.
- Tak z tobą na pewno nie pójdę, nigdzie – powiedziałam i wskazałam na brudną koszulę, przy okazji wywiązując się z uścisku.
Szybko pobiegłam do łazienki i założyłam wcześniej naszykowaną już, żółtą sukienkę na ramiączkach i baleriny w tym samym kolorze. Uśmiechnęłam się jeszcze do swojego odbicia w lustrze, pierwszy raz, od bardzo dawna, spodobało mi się ono, i opuściłam łazienkę.
- Wow – powiedział chłopak zakładając białą koszulę. - Wyglądasz niesamowicie – uśmiechnął się i zapiął ostatni guzik.
- Zgadzam się – usłyszałam głos Matta. Automatycznie odwróciłam się w jego stronę. - Wybieracie się gdzieś?
- Idziemy potańczyć, czy coś – oznajmił Jay podchodząc do mnie.
- No to udanej zabawy – uśmiechnął się i zniknął w pokoju, w którym był razem z Amy.
Chwyciłam niebieskookiego za rękę.
- Idziemy?
Kiwnęłam tylko głową i wyszliśmy.
Chwilę później, godzina dziewiętnasta, byliśmy już na dole.
- To, gdzie chcesz iść?
- Ty tu mieszkałaś przez ostatnie pół roku, więc prowadź – zaśmiał się.
- No to chodź – uśmiechnęłam się i pociągnęłam go w stronę rynku.
Przez następne cztery godziny włóczyliśmy się po mieście. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy się, nie obyło się bez rozdawania przez Jaya autografów i pozowania do zdjęć. Niektóre dziewczyny chciały, żebym też była na zdjęciu, co było dla mnie naprawdę radochą, ale w porównaniu ze szczęściem tych dziewczyn, był to pikuś.
Kolejny raz już dzisiaj wyrzuciłam z głowy Evę, wszystkie kłopoty i złe myśli. Chciałam by ta noc nigdy się nie skończyła, choć nie było jeszcze nawet dwunastej w nocy. Pragnęłam, aby było więcej takich dni i nocy.
Na mieście było dużo ludzi. Były wakacje i każdy chciał jakoś miło spędzić czas. Większość osób spacerowało i trzymając się za ręce opowiadali, zapewne o swoich planach, marzeniach. Moje zaczynały się powoli spełniać. Miałam przyjaciół, ukochanego, pewność, że chcę mojego szczęścia. Na tamtą chwilę miałam wszystko, czego było mi trzeba.
Z takim mężczyzną jak Jay, mogłam iść na koniec świata, a nawet jeszcze dalej.
Było kilka minut po pierwszej, kiedy zdecydowaliśmy się wrócić do hotelu. Kiedy niebieskooki poszedł do łazienki, ja podeszłam do recepcji i wzięłam klucz od innego. Dla nie poznaki wróciłam tam, gdzie stałam wcześniej.
Chwilę później szliśmy już po schodach. Pokój, który wynajęłam była na tym samym piętrze, pierwszym piętrze, co nasz wspólny apartament. Otworzyłam pokój i weszłam nie zapalając światła, a Jay lekko zamknął drzwi.
Odwróciłam się na pięcie i w mgnieniu oka moje usta przywarły do ust chłopaka. Drżącymi palcami dotknęłam najwyżej położonego guzika od jego koszuli.
- Przecież... - odezwał się, ale nie dałam mu skończyć.
- Ale z ciebie gapa – zaśmiałam się przy jego twarzy. - Wzięłam inny pokój.
Na jego twarzy pojawił się gigantyczny uśmiech.
- Jeśli tak...
Nasze usta ponownie złączyły się w pocałunku, a chwilę później koszula Jaya leżała już w jednym z kątów pokoju...

http://blogroku.pl/2012/kategorie/moje-opowiadanie,4cp,blog.html

no to macie kolejny rozdział :) tym razem zakończony szczęśliwie :D mam nadzieję, że się spodoba :p
czytajcie i komentujcie :) kto nie ma konta również może komentować, gdyż dopiero niedawno gdzieś mi przemknęła ta opcja :) dla was to napisanie kilku słów (albo tych dobrych, albo tych złych:)) a dla mnie lekcja :P także, czytasz = skomentuj :D
Zapraszam :D

8 komentarzy:

  1. Super rozdział. Czekam na next. Jestem ciekawa co znów zrobi Eva i jak będzie z Tomem. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i nominowałam Cię do Liebster Award. Szczegoły u mnie. xD http://inpursuitofawhiterabbit.blogspot.com/

      Usuń
    2. Dziękuję :* Już się zabieram za nowego posta :D

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Czekam oczywiście na next'a i jakąś ostrzejszą akcję z Liz w roli głównej ;)
    ~Loreen

    OdpowiedzUsuń
  3. Niedawno znalazłam to opowiadanie,ale nie mogłam dodać komentarza ze względu na to,że nie mam konta a komentarze z anonimów miałaś zablokowane:(
    A więc skoro już mogę,to czytam i komentuje:)
    Blog strasznie mi się podoba!:)
    Twoje opisy są genialne,przez co ma się wrażenie jakby dana sytuacja działa się naprawdę.Masz ogromny talent i z przyjemnością czytało mi się każdy rozdział:)
    Co do obecnego rozdziału,to szkoda mi Toma:c
    Będzie kacyk,jak stąd do wieczności^^
    Mam też co do niego jedno pytanie:w takim momencie?:P
    Serio akurat w TAKIM momencie?:D
    Nie,żeby coś no ale no mogłaś skończyć tą "scenkę" haha^^
    Dobra już nie przedłużam i czekam oczywiście na następny<3
    P.S.Bardzo ładne imię głównej bohaterki; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow! Świetny <3
    TYlko czemu w takim momencie? ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Jest super. :D
    przez cały rozdział uśmiechałam się jak głupi do sera. :)
    Czekam na następny rozdział, i pozdrawiam, Reia. ;D

    OdpowiedzUsuń