piątek, 22 lutego 2013

Rozdział 31

Nagranie dobiegło końca, a my siedzieliśmy cali otępiali. Takiego przebiegu spraw, nikt się nie spodziewał. Nikt z nas nie wiedział, co ma powiedzieć. Każdy wzrok miał wbity w dyktafon.
Po tym, co usłyszałam, nic mnie zdziwić już nie mogło. Eva mogła się posunąć do wszystkiego, ale do tego?! Ona, naprawdę, normalna nie była. Byłam pewna, że gdyby teraz pojawiła się tutaj, w domu, nie wytrzymałabym i udusiłabym ją gołymi rękami. Za to, co zrobiła, musiała ponieść konsekwencje. Wiedziałam, że nie mogę tego tak zostawić.
Podobnie, pewnie, myśleli tak Jay i Matt. Ten drugi nie miał z nią do czynienia w tak dużym stopniu, jak my, ale rozmowa, która skończyła się chwilę temu, wbiła go w ziemię, a raczej kanapę, na której siedział.
Zamknęłam oczy i złapałam się za głowę. Adam zrobił rewolucję w moim życiu. Nie tylko sprawą z Markiem, ale i także tą sprawą. Nie mogę powiedzieć, że tą drugą mi nie pomoże. Wręcz przeciwnie. Pomoże nie tylko mnie, ale również Maxowi.
- On ją zabije, jak się dowie – wydukał w końcu Jay.
- Też bym zabił... - przełknął ślinę Matt.
- Muszę jak najszybciej pogadać z tym więźniem, o którym mówił Adam – odezwałam się. - Może on nam powie, dlaczego Eva posunęła się do czegoś... takiego – westchnęłam. - Na którą godzinę mamy to widzenie? - popatrzyłam na przyjaciela.
- O piątej – poinformował mnie patrząc na zegarek.
- Jedziemy – powiedziałam twardo.
Wrzuciłam do torebki dyktafon i wstałam z kanapy. Chwyciłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Wyszłam na zewnątrz. Musiałam zaczerpnąć trochę świeżego powietrza. Usiadłam na schodach, chowając twarz w dłoniach.
„Kiedy to wszystko się wreszcie skończy? Kiedy zakończą się wreszcie te „niespodzianki”, które odkryliśmy? Kiedy wreszcie nasza „rodzina” zazna spokoju? Przecież to, kiedyś na pewno musi się skończyć. Tylko kiedy?”.
Czułam jak wilgotnieją mi oczy. Nie mogłam sobie wyobrazić chwili, w której powiemy o tym wszystkim Maxowi i reszcie. Wiedziałam, że to będzie jedna z najgorszych chwil w całym moim życiu. Nie, nie tylko moim.
Wyciągnęłam chusteczki z torebki i wysmarkałam w jedną nos. Wzięłam głęboki oddech. Ostatnio coraz bardziej mi to pomagało.
Chwilę później siedzieliśmy już w taksówce. Nikt się nie odzywał; każdy pogrążony był we własnych myślach.
Coraz bardziej zaczynałam się denerwować. Miałam mnóstwo pytań do tego mężczyzny i ogromną nadzieję, że mi na nie odpowie. Postanowiłam nagrać całą tę rozmowę swoim telefonem komórkowym. Byłam pewna, ze nie dałabym rady opowiedzieć, o tym wszystkim swoim przyjaciołom, także puszczenie im nagrania wydawało się najlepszym rozwiązaniem.
Po piętnastu minutach jazdy, samochód zatrzymał się przed budynkiem więzienia. Wysiedliśmy z taksówki, a Matt poprosił kierowcę, aby na nas zaczekał. Miałam nogi jak z waty, a serce biło zdecydowanie za szybko, niż powinno.
Ruszyliśmy w stronę zakładu karnego. Chwyciłam mocno dłoń niebieskookiego. Bałam się, i to bardzo. Czego się bałam? Prawdy. Tego, że usłyszę potwierdzenie tej rozmowy.
Podjęłam decyzję, ze porozmawiam z tym mężczyzną sama. Jay był temu przeciwny, ale jakoś w końcu udało mi się go namówić.
Przed wejściem do sali odwiedzin, wzięłam głęboki oddech. Strażnik otworzył drzwi, a ja weszłam do pomieszczenia, w którym stał jeden stół, dwa krzesła i paliło się światło. Na jednym z krzeseł siedział trzydziestoletni mężczyzna. Przydługie, czarne włosy i duża broda w tym samym kolorze, co włosy.
Więzień spojrzał na mnie ciekawym wzrokiem. Przełknęłam ślinę i szybkim krokiem zajęłam miejsce naprzeciw niego.
- Co sprowadza do mnie, taką dziewczynę, jak ty? - uśmiechnął się patrząc swoimi ciemnymi oczami, prosto w moje.
- Eva Cook – odpowiedziałam zaciskając pod stołem pięści.
- Nie mam pojęcia o kim ty mówisz – powiedział pewnie brunet.
- Oh, serio? - uniosłam do góry jedną brew. - Nie lubię, kiedy ktoś mnie okłamuje, wiesz? - ciągle patrzyłam mu w oczy.
- Nie kłamię – wzruszył ramionami.
Wyciągnęłam z kieszeni bluzy dyktafon i położyłam na stole.
- Nie kłamiesz. I zapewne nie wiesz, co się znajduje się na nagraniu?
Mężczyzna popatrzył na urządzenie, a później znowu na mnie.
- Skąd mam to wiedzieć?
- Rozmowa pomiędzy tobą, a Evą – poinformowałam go ostrym tonem. - Chcesz posłuchać?
Nie czekając na jakikolwiek ruch ze strony więźnia, nacisnęłam przycisk, który uruchomił dyktafon.
- O dwunastej będzie jechała tą ulicą – z urządzenia popłynął głos czarnowłosej dziewczyny, a mężczyzna otworzył szerzej oczy. - Masz po prostu wjechać w jej samochód i będzie po kłopocie.
- A gdzie moje pieniądze? - odezwał się głos szatyna, który siedział naprzeciw mnie.
- Masz połowę teraz, a reszta po wykonaniu zadania.
- Interesy z tobą, to czysta przyjemność – powiedział zadowolony więzień.
- Wiem – można było wyczuć, że Eva się uśmiecha. - I pamiętaj, gdyby policja pytała...
- To nic o tobie nie wiem i był to wypadek – dokończył za kobietę.
- Super! - ucieszyła się Cook.
- Tak w ogóle, to czemu ci tak zależy na tym, żeby ta cała Lily zginęła? - zapytał zaciekawiony mężczyzna.
- Max musi sobie uświadomić, że z Evą Cook się nie zadziera – odpowiedziała dumnie, a ja poczułam do niej jeszcze większą niechęć.
- Przecież nie będzie wiedział, że to ty za tym stoisz...
- Nie ważne. Sam jego widok, takiego zasmuconego, w żałobie po ukochanej Lily, mnie usatysfakcjonuje – zaśmiała się, a ja poczułam, jak paznokcie wbijają mi się w dłoń, tak mocno zacisnęłam pięści.
- Niech będzie.
Rozmowa zakończyła się. Mężczyzna popatrzył na mnie uważnie.
- Dalej nie masz pojęcia, o kim mówię? - zapytał wbijając w niego ostry wzrok.
- Jesteś gliną?
- Nie. Przyjaciółką faceta, któremu zabiłeś narzeczoną – założyłam ręce na piersi.
- Skąd to masz? - spytał ciekawie.
- Od życzliwego przyjaciela – odpowiedziałam nie spuszczając z niego wzroku. - A teraz powiedz mi, ile dostałeś kasy za zabójstwo Lily – nachyliłam się nad stołem.
- Trzy miliony – odparł całkowicie rozluźniony.
- Jej życie było warte o wiele więcej – powiedziałam zdenerwowana.
- Może – wzruszył ramionami. - Ja wykonałem tylko swoją robotę.
Rzygać mi się chciało, kiedy patrzyłam na tego mężczyznę. Siedział całkiem obojętny, na to co zrobił. Nie obchodziło go wcale, co czuł Max, kiedy dowiedział się, że Lily zginęła. Miał gdzieś uczucia kogokolwiek. To niesprawiedliwe, że na świecie żyją tacy ludzie.
- I chciało ci się iść za trzy miliony do więzienia? - podniosłam lewą brew do góry.
- Dostałem pięć lat, to wcale nie tak dużo – ponownie wzruszył ramionami. - A po wyjściu jestem ustawiony do końca życia – uśmiechnął się, a ja powstrzymałam się ostatkiem sił, aby nie dać mu w twarz.
- A nie pomyślałeś o rodzinie tej dziewczyny?
- Ja tylko wykonuję polecenia – oparł się wygodnie na krześle. - Reszta mnie nie interesuje. A tobie czym Cook zaszła za skórę? - zapytał uśmiechnięty.
- Nie powinno cię to interesować – ucięłam krótko.
Podniosłam się z miejsca. Mimo że nie minęło zbyt wiele czasu, miałam dość tego faceta.
- Zapewne będziesz również u Evy. Jak możesz pozdrów ją ode mnie – wyszczerzył się. - Od Nicka, gdybyś nie wiedziała, jak się nazywam.
Zmierzyłam go ostatni raz wzrokiem i wyszłam z sali trzaskając drzwiami.
Byłam wkurzona, a nawet i to było za małe słowo, aby określi jak się wtedy czułam. Musiałam stamtąd wyjść, inaczej facet dostał by po twarzy. Wiedziałam, że istnieją na tej planecie skończeni idioci, ale żeby aż tak?!
Czułam obrzydzenie do tego faceta. Do każdej cząstki jego ciała. Na swoich dłoniach miał krew Lily, podobnie jak była przyjaciółka Jaya. Ciekawiło mnie, czym tak Max zalazł jej za skórę, że posunęła się aż do tego, żeby zlecić zabójstwo jego narzeczonej.
Na końcu korytarza czekali na mnie Matt i Jay, którzy, kiedy tylko mnie zobaczyli podnieśli się ze swoich miejsc.
- I? - spytał mój chłopak.
Nic nie odpowiedziałam, tylko podałam im swój telefon z nagraniem rozmowy. Nie miałam na nic siły. Najchętniej wróciłabym do domu i położyła się spać, ale czekało mnie jeszcze dzisiaj jedno spotkanie. Nie oszukujmy się – miłe, to ono na pewno nie będzie.
Ruszyłam do wyjścia szybkim krokiem. Nie chciałam dłużej przebywać w tym miejscu. Wyszłam z aresztu w ogóle się nie odzywając. W taksówce powiedziałam tylko, że jedziemy do mieszkania Evy. Niebieskooki popatrzył na mnie smutnym wzrokiem, ale ja tylko zamknęłam oczy i oparłam się o zagłówek.
Piętnaście minut później taksówka zatrzymała się pod nowo wybudowanym osiedlem. Chłopaki kolejny raz chcieli iść ze mną, ale chciałam załatwić to sama. Podobnie, jak w więzieniu włączyłam nagrywarkę w telefonie.
Kiedy byłam już przy mieszkaniu brunetki, wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Po chwili otworzyły się drzwi i stanęła w nich Eva.
- Co ty tu robisz? - zapytała zdziwiona.
Nie patrząc na nic, weszłam pewnym krokiem do mieszkania. Nie oglądając się zbytnio po mieszkaniu, stanęłam w wielkim salonie obok kanapy.
- Nie przypominam sobie, żebym cię zapraszała – założyła ręce na piersiach i oparła się o kanapę.
- A dwudziesty maja dwutysięcznego siódmego sobie przypominasz? - popatrzyłam jej prosto w oczy.
- Śmierć dziewczyny Maxa i co z tego? – wzruszyła ramionami.
- Niezła z ciebie aktorka – prychnęłam.
- O co ci chodzi? - uniosła do góry jedną brew.
- O co mi chodzi? - wybałuszyłam na nią oczy, a po chwili nerwowo zaczęłam grzebać w torebce.
Dziewczyna patrzyła na mnie z zaciekawieniem w oczach, kiedy z torby wyciągnęłam dyktafon.
- Mam nadzieję, że odświeżę ci trochę pamięć – po tych słowach wcisnęłam przycisk „play”.
Przez czas, kiedy rozmowa była odtwarzana, patrzyłam na dziewczynę. Z każdym kolejnym słowem jej oczy powiększały się.
- Skąd to masz? - zmierzyła mnie wzrokiem.
- Nie ważne – wrzuciłam dyktafon z powrotem do torby i popatrzyłam na dziewczynę. - Wiedziałam, że jesteś skończoną suką, ale żeby aż tak?
- Wyjdź! - wskazała palcem frontowe drzwi.
- W czym ta dziewczyna ci przeszkadzała? W tym, że Max ją kochał, a ciebie nie? - podniosłam lewą brew do góry. - Zazdrość nie jest powodem do zabijania! - podniosłam głos.
- Wyjdź! - powtórzyła głośniej.
- Czyli tutaj cię boli – powiedziałam pewnie.
- Wyjdź, bo...
- Bo co? - nie dałam jej skończyć. - Zlecisz zabicie mnie? - podeszłam do niej tak, że brakowało kilka centymetrów, aby czubki naszych butów się zetknęły. - Przestałam bać się jakiegokolwiek kroku z twojej strony – sama nie wiedziałam, że to powiedziałam. I to z taką pewnością!
- Kusząca propozycja – odparła tylko brunetka.
- No to pójdziesz siedzieć za dwa zabójstwa – odpowiedziałam szybko.
- Pójdziesz z tym na policję? - otworzyła szeroko oczy.
- A co ty myślałaś? - chciało mi się z niej śmiać, jak Jaya kocham! - Spieprzyłaś Maxowi całe życie, mi i Jayowi też spieprzyłaś kilka miesięcy w życiu, a do tego dochodzą jeszcze chłopaki.
- Nie uda ci się mnie wsadzić za kratki – powiedziała pewnym tonem.
- Jeszcze się okaże – uśmiechnęłam się lekko.
Nie miałam jej już nic do powiedzenia, więc skierowałam swoje kroki ku wyjściu.
- A zapomniałam! - a jednak miałam jej jeszcze coś powiedzieć. - Maz pozdrowienia od Nicka! - zamknęłam za sobą drzwi z wielkim hukiem.
Teraz to ja wygrałam!
Zbiegłam szybko po schodach i w szybkim tempie dotarłam do taksówki, w której siedzieli Jay i Matt.
- Na najbliższy komisariat policji – poinformowałam taksówkarza i zapięłam pas.
Wyczułam na sobie wzrok niebieskookiego, więc popatrzyłam na niego. Był trochę zdziwiony.
- Przyznała się?
- Powiedzmy – westchnęłam i opierając głowę o zagłówek, zamknęłam oczy.
- Nie wierzę – powiedział Jay zakrywając sobie twarz dłońmi.
- No to czas najwyższy uwierzyć – dotknęłam jego ramienia, a on ponownie na mnie spojrzał. - Teraz trzeba się zastanowić, jak powiemy o tym wszystkim Maxowi i reszcie...
- To będzie najstraszniejsze z tego wszystkiego – westchnął i oparł czoło na dłoni.
- Boję się tego, jak zareaguje Max... - pokręciłam głową. - Ja miałabym chęć ją zabić. Może wreszcie byłby spokój.
- Pójdzie do więzienia, więc na jakiś czas o niej zapomnimy – niebieskooki chwycił moją dłoń i mocno uścisnął.
- Nie satysfakcjonuje mnie odpowiedź: na jakiś czas – skrzywiłam się.
- Damy radę – uśmiechnął się lekko. - Zawsze dajemy, nie?
Odwzajemniłam leciutki uśmiech i pokiwałam głową.
Kilka minut później siedzieliśmy już na komisariacie i rozmawialiśmy z policjantem. W zasadzie to my mówiliśmy, a już w szczególności ja, nawijałam jak katarynka. Puściłam również komisarzowi nagranie, na którym była przedstawiona rozmowa Evy z Nickiem. Potem funkcjonariusze policji odsłuchali nagrania z rozmowy z brunetką i więźniem.
Policjant, któremu opowiedzieliśmy wszystko był lekko po czterdziestce, gdzieniegdzie uwidoczniły mu się już siwe włosy. Mężczyzna zdziwił się trochę tym, że wszystko, co powiedziałam miałam poparte jakimiś dowodami. Pytał nawet, czy nie jestem żadną policjantką, albo czy niczego nie próbowałam z tym zawodem.
Nigdy nie myślałam nad tym, aby być funkcjonariuszem policji. Taka myśl nawet przez głowę mi nie przeszła. Z drugiej strony, nawet nie mogłabym być kimś takim. Moja koordynacja ruchowa pozostawiała wiele do życzenia. A po drugie, odkąd zaczęłam być z Jayem, stałam się jakaś taka miększa; wyczulona na ludzką krzywdę. Nie oszukujmy się – słabych jednostek policja nie potrzebuje.
Na słowa komisarza Blacka pokręciłam tylko przecząco głową i zapytałam, co ma zamiar zrobić z panną Cook. Odpowiedział, że zajmie się tą sprawą osobiście; widać było, że mocno go zaciekawiła.
Szybko napisał coś na komputerze i zadzwonił do kogoś informując, o co chodzi. Od razu wysłał patrole pod mieszkanie Evy. Byłam zadowolona z tego, jak szybko zareagowała policja.
Zostaliśmy jeszcze na komisariacie przez dwie godziny, gdyż musieliśmy złożyć zeznania, a ktoś musiał to spisać. Musiałam jeszcze zostawić dyktafon i przesłać, na jakiś inny telefon, te dwa nagrania, więc do domu chłopaków wróciliśmy kilka minut po dziewiętnastej.
Skoczyłam wziąć szybki prysznic i przebrać się w czyste ciuchy. Lot powrotny mieliśmy na godzinę dwudziestą drugą, więc postanowiłam uciąć sobie krótką drzemkę. Głowa pękała mi od natłoku myśli. To wszystko, co dzisiaj wydarzyło przerastało mnie, a wciąż pozostawało jeszcze kilka pytań. A już w szczególności do Adama. Skąd on to wziął?! I w ogóle skąd on znał Evę?! Nie chciał mi powiedzieć, ale postanowiłam, że kiedyś to z niego wyduszę.
Jak już coś wyjaśniać, to do końca i tak, by nie zostały żadne zdania pytające. Koniec, kropka.
Do Wrocławia wracaliśmy z Jayem sami. Matt musiał zostać, aby przyjrzeć się bliżej sprawie, ale też i po to, aby informować nas na bieżąco. Każde z nas wiedziało, że z Evą nie pójdzie nam łatwo. Miała mnóstwo pieniędzy, co równało się z najlepszymi prawnikami w całej Wielkiej Brytanii. Ktoś musiał zostać, a my z Jayem nie mogliśmy. Dwie sprawy karne w jednym czasie, gorzej być nie mogło.
Pożegnaliśmy się z Mattem i wsiedliśmy do zamówionej wcześniej taksówki. Jak nie trudno było się domyśleć, nie byliśmy zbytnio skorzy do rozmowy. Każdy z nas układał sobie tę sytuację w głowie, najlepiej jak tylko potrafił. Przecież jakoś trzeba było opowiedzieć, o tym wszystkim naszym przyjaciołom, a już w szczególności Maxowi. Owszem obwiniał Evę za śmierć Lily, ale tylko dlatego, że się pokłóciły, a nie o to, że to ona doprowadziła do jej odejścia z tego świata.
Kiedy byliśmy już w samolocie, mocno przytuliłam się do Jaya. Potrzebowałam go, nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo. Zamknęłam oczy i próbowałam oczyścić swój umysł, z jakiejkolwiek myśli. Zdecydowanie za dużo tego było, jak na tak krótki czasu.
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam, ponownie. Spałam tylko jakieś czterdzieści minut. Popatrzyłam na niebieskookiego; spał jak zabity. Zaczęłam przeglądać jakąś gazetę, kiedy usłyszałam, że dzwoni mi telefon. Wygrzebałam go z torebki, ale połączenie się zakończyło. Nie znałam numeru i kiedy miałam odkładać komórkę na miejsce przyszedł esemes, od tego samego numeru. Otworzyłam wiadomość i przeczytałam kilka słów: „To, że pójdę siedzieć, wcale nie oznacza, że się z tobą nie policzę!”.
Czułam, że serce zatrzymało mi się na chwilę. Byłam świadoma tego, ze tymi zeznaniami na policji rozpętałam jeszcze większą wojnę. W bitwach był remis, ale ja chciałam wygrać tę wojnę i wiedziałam, że zrobię wszystko by to osiągnąć. Miałam dość tej kobiety, na resztę swojego życia.
Nic nie odpisałam; wrzuciłam telefon do torby i wróciłam do przeglądania czasopisma.

W mieszkaniu byliśmy kilka minut przed pierwszą. Wszyscy już smacznie spali, całkowicie nieświadomi tego, czego dowiedzą się rano. Cholernie bałam się poranka. Bałam się tego, jak zareaguje Max, a też i inni.
Najciszej, jak tylko mogłam, weszłam do pokoju, w którym spał łysy chłopak i wzięłam jakąś koszulkę niebieskookiego. Poszłam do łazienki i tam się przebrałam. Nie miałam już siły na to by wziąć nawet prysznic, podobnie jak Jay.
Zmęczeni położyliśmy się do łóżka i objęci szybko zasnęliśmy.

Obudził mnie dźwięk, który mówił o tym, że coś spadło. Usiadłam szybko na łóżku. Zbyt gwałtownie, jak się okazało, ponieważ obudziłam niebieskookiego. Łóżko, na którym spał Max, było puste.
- Co jest? - zapytał Jay.
- Coś poleciało – odpowiedziałam i wyszłam z łóżka.
Kiedy wychodziłam z pokoju, mało, co nie zaliczyłabym gleby. Popatrzyłam z wyrzutem na mojego chłopaka, który zostawił tak naszą walizkę.
- Przepraszam – powiedział i stanął na nogach.
Chwyciłam go za rękę i wyszliśmy do kuchni, gdzie urzędowali już Siva, Vicki, Max, Nathan i Emma. Tom razem z Amy wylądowali pewnie u Moniki.
- Cześć! - przywitali nas wesoło.
Pomachałam im bez żadnego uśmiechu. A Jay burknął coś, co przypominało „cześć”. Usiadłam w kuchni na krześle, a Loczek zajął miejsce naprzeciw mnie.
- Coś wam nie wyszło u rodziców? - spytał Max krojąc pomidora.
Vicki podała mi kubek z kawą.
- My nie byliśmy u rodziców Jaya – westchnęłam.
- To gdzie? - mało, co nie krzyknęła najmłodsza blondynka, a cała reszta wbiła w nas wzrok.
- Byliśmy w Anglii, ale tylko w Londynie – odpowiedziałam i wzięłam łyk kawy.
- Po co? - zdziwił się Siva.
- I gdzie jest Matt? - dołączył Nathan.
- Musiał zostać – oznajmił niemrawo Jay i pociągnął łyk napoju z mojego kubka.
- Czy ktoś nam powie o, co tu chodzi? - łysy chłopak odłożył nóż.
- Powiemy – zapewniłam. - Tylko zadzwońcie po Toma.
- Wolelibyśmy powiedzieć wam wszystkim w jednym czasie – dokończył za mnie niebieskooki.
- O czym?! - zdenerwowała się najstarsza blondynka, a jej chłopak zaczął pisać esemesa do piwnookiego.
- Zaraz się wszystkiego dowiecie – oparłam głowę na dłoni. - Tylko niech pojawi się Tom.
Spojrzałam prosto w oczy mojego chłopaka i czułam, jak zaczynają piec mnie oczy, więc szybko zamrugałam. Nie mogłam się rozkleić! Cholera jasna!
- Zaraz będzie – oznajmił Irlandczyk i schował telefon do kieszeni.
Podniosłam się z krzesła i zaczęłam szukać mojej torebki. Po kilku sekundach miałam ją już w ręce i wyciągnęłam z niej komórkę. Usiadłam na kanapie i podciągnęłam kolana pod brodę.
- Liz, wszystko okej? - spytał niepewnie Nathan.
- Nic nie jest okej – odszepnęłam i zamknęłam oczy.
Po chwili poczułam, jak ktoś siada obok i obejmuje mnie opiekuńczo ramieniem. Od razu zrozumiałam, że był to Jay.
- Jesteś w ciąży? - zapytał Max siadając na fotelu.
Popatrzyłam na niego i pokręciłam przecząco głową.
Nasze zakochane pary usiadły obok siebie na podłodze, naprzeciw mnie i Loczka. Wszyscy wlepiali w nas wzrok, a my uparcie milczeliśmy.
Długo myślałam, nad tym, jak to wszystko powiedzieć i nie doszłam do żadnego rozwiązania. Wiedziałam, że muszę im powiedzieć od czego to się zaczęło, ale bałam się, że w pewnym momencie nie wytrzymam i po prostu się rozpłaczę.
Bez wątpienia – jedna z najgorszych chwil w moim życiu za chwilę miała się zacząć. Mocniej przytuliłam się do Jaya, chociaż i tak niewiele to dało.
Siedzieliśmy w ciszy, dopóki do mieszkania nie wpadł Tom, czyli jakieś pięć minut. Zajął miejsce obok Jaya i zapytał:
- Co się stało?
No tak, nasze miny musiał być prze szczęśliwe.
- Właśnie tego próbujemy się dowiedzieć – odpowiedziała mu dziewczyna Natha.
- Więc? - Max wbił we mnie wzrok, ale ja nie potrafiłam popatrzeć mu w oczy.
Wzięłam głęboki oddech i odezwałam się:
- Kiedy byłam u Adama w areszcie, dał mi dyktafon z rozmową, w której uczestniczyła Eva...
- Skąd ten cały Adam zna Evę? - przerwała mi Vicki.
- Sama chciałabym wiedzieć – odpowiedziałam i oparłam czoło o dłoń unosząc do góry grzywkę. - Adam powiedział też, że po przesłuchaniu tego nagrania muszę spotkać z mężczyzną, który... - no i tu się zacięłam, a oczy zaszkliły mi się łzami.
- Który co? - zapytał zniecierpliwiony Siva.
- Który spowodował wypadek, w którym zginęła Lily – odpowiedział Jay patrząc gdzieś w bok.
Wszystkim oczy urosły do rozmiarów pięciozłotówek. A ja, kiedy popatrzyłam na Maxa wykrzywionego w bólu, poczułam jak po policzku spłynęła samotna łza.
- Ale... skąd...? - wydusił z siebie Seev.
- Nie pytaj... Razem z Mattem pojechaliśmy do aresztu, ale rozmawiała z tym facetem tylko Liz – Jay objął mnie mocniej.
- Wszystko jest tutaj – powiedziałam uruchamiając nagranie.
Z każdym wypowiedzianym słowem wszyscy nasi przyjaciele, byli w coraz większym szoku. Chłopakowi Lily popłynęło kilka łez, na co ja zamknęłam oczy. Nie mogłam na niego patrzeć. Za dużo bólu mi to sprawiało, więc odwróciłam głowę.
Gdy nagrania dobiegły końca, nikt nic nie powiedział. Każdy wzrok miał utkwiony w mojej komórce. Dziewczyny siedziały, a ja czułam, że zaraz, podobnie jak mnie, polecą im łzy. Długo czekać nie musiałam.
Przez dwie minuty siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Nikt z nas nie miał odwagi popatrzeć na Maxa, a co dopiero spojrzeć mu w oczy.
Łysy chłopak nagle wstał i ruszył w stronę drzwi.
- Max, gdzie ty idziesz? - zapytał Tom.
- Muszę to sobie wszystko poukładać – odpowiedział drżącym głosem i z hukiem zamknął za sobą drzwi.
Wtuliłam się w Jaya, tak, że teraz było widać tylko moją blond czuprynę. Czułam się strasznie bezsilna. Nie lubię tego uczucia!
- Co będzie dalej? - zapytała cicho Emma.
Odpowiedziała jej głucha cisza...

Przez resztę dnia każdy chodził, jak struty. Nasi przyjaciele próbowali sobie uporządkować to wszystko w głowie, podobnie jak my z Jayem.
Do Maxa nikt z nas nie dzwonił. Rozumieliśmy to, że musiał pobyć sam i pogodzić się z tym wszystkim. To przecież wcale nie było takie proste. Przecież nie codziennie dowiadujesz się, że taka suka jak Eva, wydała wyrok śmierci na twoją ukochaną.
Miałam ochotę ją zabić, zresztą chyba nie tylko ja. Vicki była strasznie wkurzona, a nawet to było za małe słowo, aby opisać jej stan. Chodziła w tę i z powrotem po mieszkaniu, a kiedy Seev poprosił, aby usiadła ta odburknęła tylko coś niezrozumiałego i wróciła do swojej „przechadzki”. Emma wraz z Nathanem siedzieli wspólnie na balkonie, wcale się do siebie nie odzywając. Tom krzątał się po mieszkaniu bez celu, aż w końcu stwierdził, że musi iść się przewietrzyć. My razem z Jayem i Sivą siedzieliśmy na kanapie. Bez jakiegokolwiek sensu wpatrywaliśmy się w mój telefon, jakby on miał przynieść jakąś odpowiedź.
Czekałam na jakąś wiadomość od Matta, ale ta nie nadchodziła. Zastanawiałam się, czy Eva się z tego wywinie. No i czy, sprawdzi się jej esemes wysłany do mnie. Nikomu o nim nie powiedziałam. Ale chyba by wypadało? A już w szczególności policji. Może mógłby być to kolejny dowód w sprawie?
Wcale nie obchodziło mnie to, jak czuła się teraz brunetka. Chciałam tylko, żeby poszła siedzieć i to na jak najdłużej. Może i byłam wredna, ale kurde! Nie wydaje się wyroku na niewinną dziewczynę! W tym momencie poczułam, że jeszcze bardziej nienawidzę Evy, o ile tak się jeszcze dało.
Strasznie bałam się tego, co przyniosą kolejne dni. Ale, jak to zawsze powtarzała Meg: Odważny, to nie ten kto się nie boi, ale ten który wie, że istnieją rzeczy ważniejsze niż strach...


Dobra macie ten oto rozdział :) Wydaje mi się dziwny, ale Wy ocenicie ;D
Nareszcie piątek! ;D Wszystkim życzę miłego weekendu! ;*

4 komentarze:

  1. O boże... Faktycznie się porobiło :/ Eva to faktycznie niezła suka. Nie sądziłam, że wywinie taki numer. Współczuje Maxowi. Mam nadzieje, że teraz Eva nie będzie szykować zasadzki na Liz i Jaya. Wszyscy za dużo już wycierpiali... Czekam na nn bo to opowiadanie niesamowicie mnie wciągnęło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja wyobraźnia kolejny raz udowodniła, że nie zna granic :) Czy zasadzki... to się okaże :)
      Bardzo cieszę się, że Cię wciągnęło :) Następny rozdział jakoś w najbliższy piątek :D

      Usuń
  2. Ale z tej Evy suka! Jak ona mogła posunąć się do czegoś takiego?! Współczuć tylko Maxowi... Aż mnie samej łzy pojawiły się w oczach.
    Czekam na następny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialne *.*
    Czekam na następny! :*

    OdpowiedzUsuń