piątek, 1 czerwca 2012

Rozdział 16

  Pomału zaczynałam otwierać oczy, choć było to trudne, gdyż strasznie raziło mnie białe światło i strasznie bolała głowa. Wreszcie, po wielu trudach otworzyłam oczy i zorientowałam się, że leżałam na jakimś obcym łóżku, byłam podłączona do kroplówki, a na mojej drugiej dłoni spoczywała głowa Jaya. Na dwóch kanapach spali rozłożeni Siva, Max, Tom i Emmę, która zrobiwszy sobie poduszkę z klatki piersiowej Nathana, smacznie spała. Ale gdzie Vicki, i w ogóle, co ja tu robię?
  Podniosłam się lekko wsparta na dłoniach i zaatakował mnie silniejszy ból głowy. Przymknęłam oczy, żeby tylko się nie odezwać. Co się tutaj dzieje? Nie mogłam sobie nic przypomnieć. Co się stało, ani tego jak się tutaj znalazłam. I dlaczego, do cholery, tak boli mnie głowa?! Zaraz zwariuję.
  Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na śpiącego Jaya. Był taki słodki, kiedy spał. Co prawda widziałam tylko połowę jego twarzy, ale to wystarczyło, by wywołać u mnie lekki uśmiech.
  Z zegarka, na jego prawej ręce dowiedziałam się, że była dziewiąta rano, ale jaki dzień? Poniedziałek, niedziela? Jak długo tutaj jestem?
  Moje rozmyślania przerwała wysoka, miała chyba ze sto osiemdziesiąt centymetrów, kobieta w białym fartuchu, która weszła do sali. Blond włosy miała związane w byle jakiego koka, a zielone oczy, które patrzyły przez okulary w niebieskich oprawkach, wydawały się smutne.
  - Obudziłaś się już – uśmiechnęła się.
  - Może mi pani powiedzieć, jak ja się tutaj znalazłam? - spytałam patrząc dwudziestokilkuletniej pielęgniarce w oczy.
  Poczułam, że Jay podnosi głowę z mojej ręki, więc popatrzyłam na niego. Przetarł oczy i uśmiechnął się do mnie szeroko. Od razu kąciki moich ust powędrowały do góry. Nie mogłam nic poradzić na to, że tak na mnie działał.
  - Jak się czujesz? - spytał.
  - Boli mnie głowa. I nie pamiętam co się stało – westchnęłam. - I w ogóle, jaki mamy dzisiaj dzień?
  - Niedziela – odpowiedziała mi pielęgniarka.
  - Co?! - podniosłam się gwałtownie, ale za chwilę opadłam na poduszkę, gdyż ból głowy o wiele bardziej się nasilił.
  - Nie możesz gwałtownie reagować. Przynajmniej na razie.
  - A praca?
  - Nie zając. Nie ucieknie – uśmiechnął się. - Jak widzisz Emma też została – spojrzałam na smacznie śpiącą na Nathanie blondyneczkę i uśmiechnęłam się. W tamtej sekundzie cieszyłam się bardzo, że ją poznałam.
  - Ale jak ja się tutaj znalazłam? - mój wzrok znowu zatrzymał się na niebieskookim.
  - Nic nie pamiętasz? - pokręciłam głową.
  - Świta mi tylko impreza. Ta... jak jej tam... - nie mogłam sobie przypomnieć imienia byłej „dziewczyny” Jaya.
  - Eva.
  - O właśnie. Potem, że ktoś się kłóci – przymrużyłam oczy próbując przypomnieć sobie między kim zrodził się konflikt, ale na próżno.
  - Siva i ja – kolejne dopowiedzenie ze strony chłopaka.
  - A później... Starszy pan! - mało co nie krzyknęłam, a Jay uśmiechnął się.
  - Tyle?
  - Niestety tak. Kto mnie tak urządził? - zapytałam dotykając obandażowanej głowy. Skrzywiłam się, kiedy moje palce napotkały ranę.
  - Policja już się tym zajęła – oznajmiła pielęgniarka. - Mają przyjść dzisiaj po południu, po twoje zeznania.
  - Ale ja nic nie pamiętam... Ale zaraz... - zamknęłam oczy próbując sobie coś wyobrazić. - Zapach... Zapach, który skądś znam. Zapach męskich perfum.
  - Jakie ostatnie miejsce pamiętasz? - spytał Jay.
  - Ulicę...
  - A las?
  - Jaki las? - zdziwiłam się.
  - Poszliśmy szukać Sivy. Powiedziałaś, że poczekasz aż sobie wszystko wyjaśnimy i odeszłaś na skraj lasu – wyjaśnił.
  - Nie pamiętam, przepraszam...
  - Nie masz za co – uścisnął lekko moją dłoń.
  - Jezu... Moja głowa... - usłyszeliśmy jęczący głos Maxa; spojrzeliśmy na niego. Oczy dalej miał zamknięte, a jego dłoń spoczywała na czole. - Tom, wstawaj – drugą ręką zaczął szturchać chłopaka, który praktycznie nic sobie z tego nie robił. - Tom, do jasnej cholery... Pomóż mi wstać! - łysy chłopak dalej miał zamknięte oczy, a mi chciało się śmiać.
  - Zamknijcie się – burknął śpiący Nathan.
  - Co wy robicie w moim łóżku? - zapytał równie zaspany Siva.
  - Siva bądź cicho! Całą noc nie spałam! - syknęła Emma.
  - Może byście podnieśli tyłki z tej kanapy? - spytał Jay, tonem ni głośnym, ni cichym.
  Pomału wszyscy zaczęli otwierać oczy, oprócz Emmy. Przez chwilę rozglądali się po sali i próbowali połapać, co się stało i gdzie są. Kiedy wzrok Nathana napotkał mój, chłopak o mało nie zrzucił siebie śpiącej Emmy.
  - Liz! Obudziłaś się! - krzyczał radośnie; na dźwięk jego wesołego głosu, Emma otwarła szybo oczy, przy okazji spadając z Nathana na podłogę, co wywołało u nie lekki śmiech.
  - Tak się martwiłam! - podbiegła do mnie i mało co nie zwaliła mnie z łóżka.
  - Em, opanuj się – poklepał ją po ramieniu Max, a kiedy blondynka odsunęła się ode mnie zapytał zatroskany: - Jak się czujesz?
  - Dobrze – uśmiechnęłam się. Wreszcie w pełni czułam, że jestem dla kogoś ważna. Mam bliskich przyjaciół, którzy nie odrzucili mnie, pomimo tego, że brałam narkotyki. Nie mogę tego spieprzyć, pomyślałam.
  - Przestraszyłaś nas – odezwał się Tom, który również stał przy moim łóżku.
  - Przepraszam, nie wiem co się stało.
  - Widział ktoś Vicki? - spytał Siva.
  - Rozmawia przez telefon na korytarzu – odezwała się pielęgniarka, o której istnieniu zapomniał każdy z nas. Spojrzenia wszystkich zwróciły się w jej stronę. Kobieta napotkała wzrok Toma i uśmiechnęła się szeroko, pokazując rząd białych zębów.
  - Lisa?! - krzyknął uradowany Tom. Nie wiedziałam co jest grane, ale sądząc po minach reszty, również nie wiedzieli o co chodzi. - Gdzie ty się podziewałaś?! - podszedł do niej i przytulił.
  - Tu i tam –zaśmiała się. - Trochę dziwne miejsce na spotkanie towarzyskie, nie sądzisz?
  - Taa... Pogadamy później – odwrócił się w moją stronę i widząc zdziwione miny reszty przystąpił do wyjaśnienia – Dobra kumpela z podstawówki – wyszczerzył zęby w uśmiechu. - I największa kujonica jaką znam – tamta palnęła go w łeb. - Jak za starych dobrych czasów – westchnął.
  - Nareszcie się obudziłaś! - do sali wpadła Vicki i podbiegła do łóżka. - Dobrze się czujesz? Może głodna jesteś? - jakby specjalnie, na jej słowa zaburczało mi w brzuchu.
  - Może troszeczkę...
  - Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – zaśmiał się Max, a ja razem z nim.
  - Wystarczy mi jakaś kanapka – powiedziałam tylko.
  - Zaraz będziesz miała kanapkę – chłopak wybiegł z sali, a ja spojrzałam na resztę.
  - Liz, domyślasz się kto mógłby cię tak potraktować? - zapytał Siva.
  - Nie wiem – westchnęłam. - Może Felix? - zaproponowałam, choć nie wiedziała dlaczego chciałby mnie skrzywdzić. Pobił mnie, okej, ale więcej mnie na oczy nie widział i nie wiem czym mogłabym mu podpaść.
  - Odpada – odpowiedziała Vicki. - Jest teraz na wakacjach. No co? - spytała widząc podejrzliwe spojrzenie Sivy. - Mam kontakty z koleżankami z byłej pracy – wzruszyła ramionami.
  - A może Eva? - zaproponował Siva.
  - Ona odpada – powiedziałam od razu.
  - Dlaczego? Z zazdrości można robić różnie rzeczy – stwierdził.
  - Tak, ale czułam zapach męskich perfum.
  - Mogła przecież kogoś wynająć – wzruszył ramionami.
  - Siva, aż taką suką to by nie była – wtrącił Tom.
  - A ja bym się nie zdziwił, gdyby to ona za tym stała – odezwał się Nathan, który obejmował Emmę w pasie. - Jest najgorszą osobą jaką poznałem w życiu. Chłopaki dobrze wiecie, że nie cofnie się przed niczym.
  Spojrzałam na Jaya, który nie odzywał się ani słowem. Jego wzrok był wbity w Nathana, a twarz była zaciśnięta. No powiedz coś, modliłam się w duchu.
  - To ja jestem temu winny – odezwał się niebieskooki, jakby na moje życzenie.
  - Oszalałeś?! - widziałam jak znajoma Toma szepcze mu coś do ucha, a tamten jej odpowiada. - Niby czemu? - zdziwił się Siva.
  - To ja naraziłem Liz na niebezpieczeństwo – nie patrzył na mnie, kiedy to mówił. Przełknęłam ślinę.
  - Daj spokój – chwyciłam jego dłoń. - Nikt nie widział napastnika, nie wiemy czy to Eva – powiedziałam. No w końcu taka była prawda. Chociaż, jak to stwierdził Siva „miała motyw”. Ale czy przez zazdrość można chcieć próbować zabić. - To niczyja wina. Po prostu stało się i już.
  - O czym rozmawiacie? - spytał wchodzący Max. W rękach miał dwie tace, na jednej jedną kanapkę i sok pomarańczowy, a w na drugiej niósł masę maleńkich kanapeczek i dużą butlę coli pod pachą. - Pomyślałem, że jesteście głodni – podał mi tacę, więc od razu wzięłam się za jedzenie. - Nie odpowiedzieliście mi na pytanie – zauważył.
  - Myślimy nad tym, kto mógł zaatakować Liz – odpowiedział mu Nathan, który zaczął zajadać się kanapką.
  - I co wymyśliliście? - spytał ponownie, wgryzając się w kanapkę.
  - Naszym głównym podejrzanym jest Eva – powiedział Siva.
  - Też nad nią myślałem – wycelował kanapką w tamtego.
  - Powiem kolejny raz: czułam męskie perfumy – powtórzyłam, zaczynało mnie to już denerwować. Wzięłam kolejny kęs kanapki.
  - Przypominam ci: mogła kogoś wynająć – odgryzł się Siva. Zauważyłam, że strasznie był cięty na brunetkę. Czy powodem tego było, tylko ten artykuł, czy jeszcze coś się za tym kryło?
  - Ej, ej, ej! Spokój. - odezwała się Vicki. - To już sprawa policji. Nam pozostają tylko domysły.
  - Ma racje – zgodził się Tom.
  - A co w końcu z tym artykułem? - zapytała Emma i widząc bladą minę starszej blondynki szybko powiedziała: - Przepraszam, że teraz, ale...
  - Racja. Co robimy? Ma ktoś jakiś pomysł?
  - Odmów jej – zaczął Siva, więc wszyscy na niego spojrzeliśmy. - Odmów, a zobaczymy czy posunie się do tego stopnia, żeby to ukazało się w gazetach.
  - A co jeżeli się ukarze? - Vicki uważniej się mu przyjrzała.
  - Czy ktoś w to w ogóle uwierzy? - wziął łyk picia. - Nie mają żadnych zdjęć, na których TY bierzesz narkotyki. A to zdjęcie z Alexem wyjaśnimy.
  - Jak?
  - Powiemy prawdę – mówiąc ostatnie dwa zdania patrzyli sobie prosto w oczy.
  - To nie jest wcale zły pomysł – powiedział Tom.

  Późniejsze trzy godziny spędziliśmy już na miłej rozmowie. Bardzo często uśmiechałam się, zresztą jak i reszta. Czułam się, tak jakbym była w kochającej się rodzinie, której nigdy nie miałam. Co prawda nic praktycznie o nich nie wiedziałam. Z Vicki przeżyłam wiele, ale z chłopakami i Emmą prawie nic. Czujesz, że znasz ich całe życie, a znasz ich raptem miesiąc. Dziwne, ale zarazem piękne uczucie.
  Potem przyszli policjanci i spisali zeznania. Było ich dwóch. Jeden około pięćdziesiątki, a drugi po trzydziestce. Jak na policjantów byli całkiem mili i nie denerwowali się, kiedy przedłużałam odpowiedź; chciałam po prostu wszystko sobie dokładnie przypomnieć. Kazali dzwonić, gdybym przypomniała sobie coś jeszcze i opuścili szpital.
  Byłam wykończona. Nie miałam pojęcia czym, ale około siedemnastej, oczy same już mi się zamykały. Pani doktor stwierdziła, że muszę odpocząć, ale już jutro będę mogła opuścić szpital. Wszyscy, no prawie wszyscy, bo Jay gdzieś zniknął,  grzecznie się ze mną pożegnali, choć na ich twarzach widoczne było niezadowolenie. Kiedy wszyscy byli już w progu do sali wleciał uśmiechnięty Jay.
  - A tobie co?
  - Zostaję na noc... No jeżeli nie masz nic przeciwko – zwrócił się do mnie. Kompletnie mnie zatkało, choć nie powiem była to kusząca propozycja i nie miałam nic przeciwko, wręcz przeciwnie.
  - Jestem za – uśmiechnęłam się i pomachałam do odchodzących przyjaciół. Emma puściła mi na do widzenia perskie oczko i zamknęła za sobą drzwi, a Jay wziął krzesło i usiadł przy moim łóżku, chwytając mnie za rękę.


_______________________
WEEKEND.! <3

2 komentarze:

  1. Awwww jak pięknie! <3
    A ja już myślałam, że to Jay ją tak urządził!
    Uff...jaka ulga! :D
    Z jednej strony cieszę się jak dziecko, ale z drugiej męczy mnie myśl kto mógł to zrobić...
    Mi też się wydaje, że to ta podła Eva, ale pewności nie mam.
    Zdaję się na ciebie i twój następny, cudowny rozdział! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto tak urządził Liz... hmm...
      niech to, przynajmniej na razie pozostanie moją słodką tajemnicą :D

      Usuń