sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 26

http://www.youtube.com/watch?v=yMR382aefmQ

Vicki miała rację.
Zdjęcie, które mi podał przedstawiało Lisę i jakiegoś faceta w łóżku!
- Tom... - wykrztusiłam tylko, więcej już nie dałam rady. Mina chłopaka całkowicie mnie załamała.
Chłopak ze łzami w oczach ruszył do salonu, gdzie rozradowani rozmawiali nasi przyjaciele. Pobiegłam za nim odstawiając soku na komodę, która stała pod lustrem w przedpokoju.
- Możesz mi wytłumaczyć, co to jest?! - rzucił zdjęcia Lisie na kolana.
- Tom.. - zaczął Jay, ale ja pokręciłam głową i niebieskooki zamilknął.
- Czekam na jakieś wyjaśnienie! Chociaż, wiesz co? Nie, nie chcę słuchać tłumaczeń!
- Tom... - wyszeptała Lisa ze łzami w oczach.
- Żadne Tom! Dobrze wiedziałaś, że zdrada zawsze mnie najbardziej bolała!
- Ja ci to wszystko...
- Nic mi nie będziesz tłumaczyć! - chłopak cały się trząsł.
- Ale...
- Żadnego ale! Zdradziłaś mnie, i to jeszcze z kim! Z Victorem.
Zaraz, skąd on zna tego faceta?
Spojrzałam na wszystkich dookoła. Dziewczyny wpatrywały się prosto w Toma, a chłopaki prosto w swoje stopy.
- Ja byłam pijana! - krzyknęła dziewczyna przez łzy.
- Przez kilka dni?! - wykrzyknął.
- Kochan...
- Nie waż się tak do mnie mówić! Zabieraj swoje rzeczy i się wynoś, nie ma tego dużo, więc pakowanie nie zajmie ci dużo czasu!
- Tom... - po policzkach Lisy spływały łzy.
- Nie chcesz sama? Okej!
Chłopak nagle wbiegł po schodach, mało co mnie nie wywracając i zniknął na górze, ale jego krzyki było słychać na dole. Krzyki i trzaski zamykanych szafek i szuflad.
- Z chęcią ci pomogę!
Lisa wstała, a zdjęcia, które trzymała na kolanach rozsypały się po podłodze.
- Tom...! - krzyknęła przez łzy.
- Już cię słuchać nie mogę! - odkrzyknął chłopak z góry, a my usłyszeliśmy dźwięk zapinania walizki. Sekundę później Tom niósł ją w stronę drzwi frontowych. - Wynoś się z mojego życia! Na zawsze!
- Daj mi... - zaczęła nie ruszając się z miejsca.
- Czy ja do ciebie w obcym języku mówię?! - ryknął na nią, na co pokręciła tylko głową. - No to nie wiem w czym masz problem!
- W tym, że cię kocham!
- I dlatego pieprzyłaś się z Victorem?! Z miłości do mnie?!
- Nie mów tak!
- Kilka ostatnich słów: jak wrócę, to ma cię tutaj nie być!
Nie patrząc na nikogo z nas wbiegł na górę i tak trzasnął drzwiami, że aż podskoczyłam.
- To wszystko twoja – wskazała na niebieskookiego – i twoja – zmierzyła mnie wzrokiem.
- Że kurwa, co?! - ryknęłam na nią. Nerwy mi puściły.
- Gdyby przez ciebie go nie postrzelili byłoby całkiem inaczej!

Zatkało mnie, po prostu wmurowało w ziemię. Zacisnęłam mocno zęby i pomyślałam, jak to pozory potrafią mylić. Przecież to była taka cicha dziewczyna, a tu proszę.
- Wyjdź – Jay wstał, podszedł do mnie i objął ramieniem. - Wyjdź!
- I pomyśleć, że ja cię jeszcze chciałam bronić – pokręciła z niedowierzaniem Vicki. Podobnie jak Jay wstała i podeszła do nas. - Wyjdź! - rozkazała, ale tamta patrzyła jej tylko w oczy. - Ty może faktycznie masz coś ze słuchem! Przeliteruję głośno i wyraźnie: W Y J D Ź! - złapała ją za rękę i na siłę wypchnęła przez drzwi i rzuciła w jej stronę walizkę.
Jay objął mnie swoimi ramionami, a ja wyszeptałam:
- Ona ma rację.
- Wcale nie ma racji – niebieskooki objął mnie jeszcze mocniej, a ja poczułam jak po policzku zaczynają lecieć mi łzy. Czułam się okropnie.
Vicki podeszła do rozsypanych zdjęć i zaczęła je zbierać:
- Lepiej będzie, jeżeli się je wyrzuci.
- Nigdy w życiu bym się po niej czegoś takiego nie spodziewała – wyszeptała Emma.
- Pozory mylą – odparła zdenerwowana najstarsza blondynka.
- Liz, nie płacz – wyszeptał Jay i pogładził mnie po głowie. - Nie lubię, kiedy jesteś smutna – pocałował mnie w czoło, a ja wytarłam wierzchem dłoni łzy i lekko się uśmiechnęłam. - Od razu lepiej – niebieskooki włożył mi za ucho kosmyk blond włosów.
- Wiecie, co jest w tym wszystkim najgorsze? - spytał Siva.
- Że znowu przypałętał się Victor – odparł zdenerwowany Max.
- Kto to w ogóle jest? - spytała Emma, rzucając okiem na zdjęcie.
- Później ci wszystko opowiem – odezwał się Nathan czule całując Emmę w głowę.
Vicki podniosła się i ruszyła w stronę kuchni, z podartymi już fotografiami. Jej chłopak ruszył za nią milcząc.
- To my, pójdziemy na spacer – powiedział Nathan i wolnym krokiem ruszyli ku wyjściu.
- A ja chyba pójdę spać – oznajmił zrezygnowany Max i powlókł się na górę.
Jay pociągnął mnie za rękę i usiedliśmy na kanapie, tam gdzie wcześniej.
- Ej, nie przejmuj się już – niebieskooki leciutko się uśmiechnął.
- Łatwo ci mówić – burknęłam. Byłam na siebie wściekła.
- Nic mnie nie boli, więc...
- Jay, przeze mnie zawaliliście kilka koncertów, z karierą stoicie w miejscu, a wasze fanki to chyba najchętniej by mnie spaliły na stosie.
- Przesadzasz.
- Może ktoś powinien pójść i z nim porozmawiać? - zastanawiała się Vicki, siadając na wolnej kanapie. Obok niej zajął miejsce Siva.
- Lepiej chyba, żeby był teraz sam – odpowiedział jej niebieskooki.
- Powiedziałem jej to samo – odezwał się Siva.
- Mogłam mu o wszystkim powiedzieć – powiedziała blondynka.
- Co by to zmieniło? - spytałam.
- O co chodzi? - zapytali jednocześnie chłopaki.
- Widziałam przedwczoraj Lisę z tym mężczyzną ze zdjęć.
Loczek podrapał się po głowie i powiedział:
- Coś mi tu nie pasuje.
- Ale co? - spytałam.
- Wydaje mi się, że palce maczała w tym Eva.
- Możliwe – westchnął Siva.
Wtuliłam się mocniej w mojego chłopaka i westchnęłam. Mogli mieć przecież racje, gdyby to okazało się prawdą, wcale nie byłabym zdziwiona. Ta kobieta była zdolna do wszystkiego.

Obudził mnie dźwięk głosu Maxa:

- Liz?
Podniosłam się na łóżku i zobaczyłam stojącego w drzwiach przyjaciela.
- Jadę na cmentarz do Lily... Mówiłaś, że...
- Tak, tak, pamiętam – uśmiechnął się. - Daj mi pięć minut.
- Okej. Czekam na dole.
Mężczyzna zamknął drzwi, a ja popatrzyłam na zegarek. Ósma. Za sześć godzin mieliśmy samolot.
Podniosłam się pomału z łóżka i wybrałam jakiś rzeczy z walizki. Ubrałam się i usiadłam przy biurku. Wzięłam karteczkę, długopis i nabazgrałam kilka słów dla Jaya. Podeszłam do niego, pocałowałam i położyłam karteczkę na szafeczce nocnej.
Po cichu zeszłam ze schodów i weszłam do kuchni. Max siedział przy stole i jadł kanapkę.
- Zrobiłem też dla ciebie – podsunął mi talerz.
- Dzięki – usiadłam naprzeciwko niego i zaczęłam jeść.
- Przepraszam, że cię obudziłem, ale później nie byłby czasu...
- Daj spokój – uśmiechnęłam się lekko.
- Dzięki za to, że chcesz ze mną jechać.
- Nie masz za co – wzięłam łyk kawy. - To, jak? Jedziemy?
- Tak.
Wyszliśmy z domu, a Max zamknął drzwi na klucz. Wsiedliśmy do czarnego audi i odjechaliśmy spod domu.
- Max? Kim jest w ogóle ten cały Victor? - spytałam.
- Jay nic ci nie mówił?
- Był zmęczony, od razu zasnął jak dziecko...
- Aaa... Victor z Tomem znają się od dziecka. Byli najlepszymi przyjaciółmi dopóki nie poszli do szkoły średniej. Pojawiła się piękna Nina i wszystko zaczęło się rozsypywać. Ona zaczęła spotykać się z Tomem, a Victor nie mógł tego znieść. Na jednej z imprez przespał się z Niną, ale Tom postanowił jej to wybaczyć, więc spotykali się dalej, ale z Victorem zerwał kontakt. Po kilku miesiącach okazało się, że Nina zdradzała go dalej z Victorem. Kochankowie chcieli się zemścić. Do dzisiaj, nawet Tom, nie wie za co Nina chciała się zemścić. Zraniły go dwie najbliższe mu osoby. Dlatego tak wczoraj zareagował.
Patrzyłam ciągle w Maxa i nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Nie rozumiałam jak można było skrzywdzić takiego człowieka, jakim był piwnooki mężczyzna. Był miły, opiekuńczy, przyjacielski, a spotkało go coś takiego. Kolejny raz osoba, którą kochał zdradziła go i to jeszcze z tym samym mężczyzną. Jego przyjacielem.
Lisa musiała przecież doskonale wiedzieć, że Tom nie wybaczy jej zdrady. Znali się ze szkoły, więc przecież całą historię znała. Nigdy nie zrozumiem tej dziewczyny, przemknęło mi przez myśl.
- Musiało być mu trudno... - westchnęłam. - Rozmawiałeś z nim jeszcze wczoraj?
- Nie chciał mnie wpuścić do pokoju, więc nie.
- Szkoda takiego fajnego chłopaka – oparłam łokieć o szybę i wbiłam wzrok w las przez, który akurat przejeżdżaliśmy.
- Miejmy nadzieję, że kiedyś spotka tą, która go nie zrani.
- Tak, miejmy nadzieję.
Jechaliśmy jeszcze przez kilka minut. Kiedy Max zaparkował samochód, wysiedliśmy i skierowaliśmy się do sklepu, w którym można było kupić znicze i kwiaty na grób. Mężczyzna wybrał kilka czerwonych róż oraz znicz w tym samym kolorze i udaliśmy się na grób jego ukochanej.
Zakuło mnie w sercu, kiedy zobaczyłam jak Max pochyla się nad grobem i zapala znicz. Mimo że nie znałam Lily osobiście, bardzo chciałam cofnąć czas do tego feralnego dnia. Gdyby była taka możliwość oddałabym wszystko, ale niestety tak się nie da.
Ujęłam mężczyzną pod rękę. Chciałam go jakoś pocieszyć, sprawić by ból minął.
- Dziękuję, że tu ze mną przyjechałaś – szepnął.
- Nie ma sprawy.
Ścisnęłam jego dłoń jeszcze mocniej.
Zanim wróciliśmy do auta, staliśmy w zupełnej ciszy jeszcze przez kilka minut każdy pogrążony we własnych myślach. Tak samo było w samochodzie. Nie wiedziałam, co miałam mu powiedzieć, on najwyraźniej też nie wiedział, co powiedzieć ma mnie.
Nie przeszkadzała mi ta cisza między nami.
Kiedy dojechaliśmy do domu bez słowa weszliśmy do domu. W kuchni słychać było głosy Jaya, Nathana, Emmy, Sivy i Vicki. Weszliśmy do pomieszczenia, gdzie cała piątka zajadała się kanapkami i popijała kawę.
- Cześć – powiedzieliśmy z Maxem jednocześnie.
- Hej – przywitali się.
- Był ktoś u Toma? - zapytałam nalewając do kubka soku pomarańczowego. - Chcesz? - zwróciłam się do Maxa, ale pokręcił głową.
- Próbowałam się dostać do jego pokoju, ale nie chciał mi otworzyć – westchnęła najstarsza blondynka.
Usiadłam obok Jaya, a Max zajął miejsce obok Vicki.
- Przecież on musi coś zjeść – powiedziała Emma.
- I zje – do kuchni wszedł zaspany Tom i podszedł do stołu, na którym były kanapki. Wziął jedną i usiadł na krześle obok Nathana.
- Już myśleliśmy, że nigdy nie wyjdziesz – odezwał się Jay.
- Przepraszam, że musieliście to oglądać.
- Daj spokój – powiedział Max.
- Jay, Liz to nie jest wasza wina. Przepraszam za to co powiedziała.
- Słyszałeś to?
- Trudno było nie usłyszeć, skoro tak krzyczała – westchnął piwnooki i w tym samym momencie do mojego chłopaka przyszła wiadomość.
- Kto to? - spytała niezbyt zadowoloną minę niebieskookiego.
Podał mi telefon bez słowa. Była wiadomość od Evy.
„I jak? Podobały się zdjęcia? :D„
- Co jest? - spytał Siva.
- Widziałam, że jest nienormalna, ale żeby aż tak? - zapytałam patrząc na Jaya i pokazując telefon Sivie.
- Czyli to jednak jej sprawka – powiedział Irlandczyk.
- Co ja jej takiego zrobiłem? - pytał sam siebie Tom patrząc na telefon.
- Co my wszyscy jej zrobiliśmy? - poprawiła go Vicki.
When you try your best but you don't succeed...Rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu Jaya. Tom odebrał od razu.
- Cześć! - usłyszeliśmy wesoły głos Evy. Włączony był głośnomówiący. - Nie uzyskałam odpowiedzi, więc postanowiłam zadzwonić.
- Nie możesz zostawić nas w spokoju? - ryknął do telefonu piwnooki.
- Wiesz jakie moje życie byłoby wtedy nudne? - czułam, że się uśmiecha. Miałam ochotę dać jej w twarz.
Jay zabrał telefon z ręki Toma i rozłączył połączenie.
- Mam jej już po dziurki w nosie – powiedział i podniósł się z krzesła. Skierował się w stronę drzwi frontowych.
- Jay, gdzie ty idziesz?! - krzyknęłam i pobiegłam za nim.
Dogoniłam go dopiero, kiedy był przy samochodzie. Złapałam go za rękę.
- Co ty chcesz zrobić? - spojrzałam w niebieskie tęczówki i ujrzałam iskierki gniewu.
- W końcu ktoś musi wytłumaczyć jej, że powinna się wynosić z naszego życia.
- Jay, posłuchaj, nie możesz się denerwować – dotknęłam jego twarzy. - Nie możesz. Twoje serce.. - dotknęłam lekko miejsca, w które został postrzelony. Serce waliło mu jak oszalałe.
- Wiem, przepraszam – przytulił mnie mocno. - Ale, kiedy ona ponownie zaczyna mieszać nam w życiu...
- Damy radę, zobaczysz – podniosłam się na palcach i pocałowałam go lekko w usta.

Do Polski wróciliśmy w towarzystwie Toma i Maxa. Piwnooki stwierdził, że musi odpocząć od Londynu i od ludzie, którzy tam mieszkali. Żadne z nas nie miało nic przeciwko. Matt trochę się zdziwił, ale wytłumaczyliśmy mu wszystko z Jayem, za to Amy była w siódmym niebie. Od razu wzięła się za malowanie obrazka dla Toma i zaczęła z nim rozmawiać przez co chłopak już nie był taki smutny. To dziecko potrafiło każdemu poprawić humor, każdemu bez wyjątku.
Pozostaje pytanie: co będzie dalej? Odpowiedź mógł przynieść jedynie czas i nasze decyzje...




No macie równo cztery strony (Word) :D Mam nadzieję, że się spodoba :)
Zapraszam :D

8 komentarzy:

  1. Oj, spodobał się i to jak :D
    Biedny Tom.. Ja bym chyba po czymś takim z łóżka nie wstała ;x
    Oby ta Eva w końcu zapłaciła, bo mnie na maksa wkurza -.-
    Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  2. *Oby ta Eva zapłaciła za wszystko co zrobiła :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytalam cale opowiadanie jest przesliczne i bardzo dobre jeszcze nie czytalam tak dobrego opowiadania
    Biedny Tommy :(
    Czekam na kolejny rozdzialik
    Judith Parker

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Mam nadzieję, że będziesz wpadać :D
      Mam już taki mniej więcej zarys, co będzie działo się z Tom'em :D
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Oczywiście, że się spodobał. ;D
    Szkoda mi Toma, ale jak widać, Amy w tym czasie nieco go zajęła. :D
    Czekam na nowy rozdział. c:
    Pozdrawiam, Reia. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. oczywiscie ze bede wpadac tu a Tom to moja milosc kocham oma i mam nadzieje ze jego losy tak ulozysz ze szczesliwie sie zakocha!!
    Judith Parker

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny blog + obserwuję

    Będę wdzięczna za każdą obserwacje modaporadydlanastolatek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Super. *O*
    A Amy to normalnie 8 cud świata, nie dziecko. :D

    OdpowiedzUsuń