piątek, 18 maja 2012

Rozdział 14

 - Powiedz coś... - odezwałam się po kilkunastu sekundach ciszy, lecz zamiast odezwać się, po prostu mocno mnie przytulił. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
  - Lepiej żeby twój ojciec nie pokazywał mi się na oczy – usłyszałam cichy głos chłopaka. - Bo teraz, gdyby się tu pojawił, dostałby nieźle po mordzie. Ten Felix tak samo, kto to w ogóle jest?
  - Diler – odpowiedziałam cicho. - Siva chciał zgłosić, to na policję, ale uciekłam.
  - Dlaczego mi o niczym nie powiedział?
  - Poprosiłam go o to. Nathana również – westchnęłam. - Jesteś na mnie zły? - popatrzyłam na jego twarz, która była cała napięta, a oczy wpatrzone ostro w ścianę.
  - Nie. Jestem zły na ludzi, którzy wyrządzili ci tyle krzywdy.
  - Nikomu wcześniej o tym nie mówiłam, więc jesteś pierwszy... - chłopak popatrzył ponownie na mnie. - Znam cię niebyt dobrze, ale wiem, że mogę ci zaufać... Czuję się bezpieczna – powiedziałam szczerze.
  - Nie pozwolę, aby ktoś więcej cię skrzywdził, obiecuję – ujął moją dłoń i pocałował ją. - Dni, w których cię nie było, były najgorszymi dniami w moim życiu...
  - Jay musisz zejść na dół! – nagle do pokoju wparował Max i przerwał naszą rozmowę. - Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale...
  - Co jest? - spytał chłopak.
  - Lepiej sam zobacz.
  Wstaliśmy i ramię w ramię zeszliśmy na dół. Ciekawa byłam, co takie się stało. Miałam nadzieję, że nic złego, chociaż sądząc po minie Maxa, wszystko było możliwe. Muzyka grała, ale w tłumie bawiących się osób, nie zauważyłam żadnego chłopaka z zespołu, ani Vicki i Emmy.
  Przecisnęliśmy się przez tłum i przeszliśmy do pokoju, który znajdował się obok kuchni. Dopiero tam znaleźliśmy dziewczyny i resztę zespołu oraz jedną, nieznaną mi dziewczynę. Była wysoka, miała czarne, długie włosy i kocie koczy. Miała na sobie czarną, cekinową, krótką sukienkę, a do tego wysokie szpilki. Chłopaki na pewno ją znali, bo każdy miał minę jakby zobaczył ducha. Emma i Vicki, widząc mnie i Jaya obok siebie, uśmiechnęły się ciepło, a ja odwzajemniłam uśmiech.
  - Co ty tutaj robisz? - zapytał chłodno Jay.
  - Przyszłam cię zobaczyć – odpowiedziała czarnowłosa i chciała podejść, ale chłopak pokazał jej, żeby się nie zbliżała.
  - Mówiłem ci, żebyś dała mi spokój – jego głos dalej brzmiał chłodnie.
  - Oj, daj spokój – zaśmiała się i podeszła bliżej, na co chłopak cofnął się kilka kroków. - Zapomnijmy o tym, co było.
  - Kto to jest? - zapytała cicho Emma Nathana, ale ten tylko złapał ją za rękę.
  Właśnie, kto to jest?, pomyślałam.
  - Ja już dawno zapomniałem. O tobie, szczególnie. Zobaczyłaś mnie, a teraz wyjdź – powiedział, lecz dziewczyna dalej stała na swoim miejscu i patrzyła na zdenerwowanego Jaya.
  - Najwidoczniej ogłuchła przez ten czas – wtrącił Max.
  - Maxiu, bądź tak miły i się zamknij – powiedziała słodkim głosikiem tamta.
  - Mówiłem ci już kiedyś, żebyś tak do mnie nie mówiła.
  - Mówić, to ty sobie możesz – odwróciła wzrok od chłopaka i spojrzała na Jaya.
  - Wyjdź – powiedział ostrzejszym tonem, lecz dziewczyna dalej stała na swoim miejscu.
  - Powiedz swoim kolegom i koleżankom, – zlustrowała mnie zimnym i pełnym pogardy spojrzeniem. - żeby się ulotnili. Porozmawiamy, a później grzecznie wyjdę.
  - Chłopaki...? - popatrzył na nich i zaczęli opuszczać pomieszczenie, a za nimi Emma i Vicki. Jay podszedł do mnie. - Wszystko ci wyjaśnię – powiedział patrząc mi w oczy. Kiwnęłam tylko głową i wyszłam za dziewczynami.
  Nie rozumiałam o co chodzi. Szłam za chłopakami i blondynkami, aż na górę do pokoju Sivy. Na dole impreza trwała w najlepsze. Dziewczyny razem z Nathanem, Sivą i Maxem usiedli na łóżku, a ja z Tomem staliśmy.
  - Przysięgam, że ją kiedyś rozszarpię – odezwał się zdenerwowany Max.
  - Z chęcią ci pomogę – poparł go Nathan.
  - Kto to w ogóle jest? - zapytała Emma.
  - Eva... Była dziewczyna Jaya – oznajmił Siva.
  - A do tego straszna jędza – dopowiedział Tom.
  - To metr osiemdziesiąt czystego zła – dodał łysy chłopak.
  - I ma fioła na punkcie Jaya – zauważył Nathan.
  - Liz, czemu nic nie mówisz? - spytała Vicki, widząc mnie stojącą pod ścianą i zamyśloną.
  - A co mam powiedzieć? - spytałam patrząc na nią.
  - Ja ją kiedyś zabiję! - do pokoju wpadł rozzłoszczony Jay, który o mało mnie nie przewrócił – Przepraszam – powiedział już ciszej.
  - Co ci powiedziała? - zapytał Siva.
  - Po długich przemyśleniach stwierdziła, że marnuję się u was oraz, że powinienem rozpocząć karierę solową i może zostać moim menadżerem. I oczywiście, mogę łaskawie do niej wrócić.
  Na jego słowa Nathan razem z Maxem wybuchnęli śmiechem.
  - Ona menedżerem? - zdziwił się Tom i po chwili również wybuchnął śmiechem.
  - Jak ona nawet nie potrafi wycieczki do innego miasta zorganizować, a co dopiero trasy koncertowej.
  - To nie wszystko – wtrącił niebieskooki; chłopaki przestali już rechotać.
  - Co jeszcze wymyśliła? - spytał Siva.
  - Vicki? - spytał niepewnie Jay, a wszystkie oczy zwróciły się w jej kierunku.
  - Tak?
  - Miałaś kontakty z narkotykami, prawda?
  - Znaczy... - dziewczyna nie mogła wydusić z siebie słowa.
  - Jej brat był narkomanem – dokończył Siva.
  - I ja też – odezwałam się; nie było powodu, aby dłużej to ukrywać. Obserwowałam reakcje chłopaków i Emmy. Dziewczyna wpatrywała się we mnie niedowierzającym wzrokiem, Nathan to samo, a Max razem z Tomem spojrzeli po sobie, później na Jaya i w końcu na mnie. - Zaznaczam: byłam – ostatnie słowo powiedziałam głośniej i wyraźniej.
  - Ale, co w związku z tym? - zapytała Vicki.
  - Zaszantażowała, że jeżeli nie zgodzę się na jej układ, w prasie ukarze artykuł, a tu jest jego część – wyciągnął z kieszeni spodni kartkę, którą po chwili rozłożył i podał starszej blondynce.
  Dziewczyna szybko przebiegła wzrokiem po tekście i wyszeptała:
  - Czy zniszczy ich karierę? I jeszcze to zdjęcie...
  - Pokaż to – rozzłościł się Siva i wyrwał kartkę dziewczynie. - „Siva Kaneswaran, członek zespołu The Wanted, niedawno zaczął spotykać się z pewną piękną blondynką. Jest nią Vicki Wright. Brata tej dziewczyny przedawkował kokainę, więc wszystko możliwe, że i ona jest narkomanką. Czy to może zniszczyć dobrze zapowiadającą się karierę pięciu zdolnych chłopaków z zespołu The Wanted?”
  - Pokaż to! - wyrwałam kartkę Sivie i przebiegłam wzrokiem po tekście, a później zobaczyłam zdjęcie martwego Alexa. - Złapałam się za głowę. Chłopaki byli nieźle zdenerwowani i sądząc po minie Toma, z chęcią by coś rozszarpał. - Skąd ona to ma?! - miałam ochotę rozedrzeć ją na kawałki.  - Co za świnia! Jak można wypisywać takie coś?! Ona serce nie ma?!
  - Zaraz ją chyba zabiję! - wykrzyknął rozzłoszczony Siva i przytulił szlochającą Vicki.
  - Jay, teraz to ona już kompletnie przesadziła – odezwał się, równie rozzłoszczony Max.
  - Wiem! - wydarł się na Bogu ducha winnego chłopaka.
  - Nie krzycz! - ryknęłam na niego, a chłopaki spojrzeli na mnie – Ważne teraz jest, to co robimy?
  - Nie mam pojęcia...
  - Na pewno nie odejdziesz z zespołu – powiedział stanowczo Max. - Nath, przepraszam, ale trzeba zakończyć imprezę...
  - Się robi - Chłopak wyszedł razem z Emmą, a ja wbiłam wzrok w podłogę. Wiedziałam, że gdyby ta cała Eva pojawiła się tutaj teraz, nie obeszłoby się bez bójki. Nawet słowa by z siebie wydusić nie mogła. Nikt nie będzie krzywdził moich przyjaciół, a już na pewno nie Vicki!
  - Przepraszam was chłopaki – powiedziała cicho Vicki.
  - To nie twoja wina – odpowiedział Tom, a muzyka na dole ucichła.
  - Niech szlag trafi cała tę Evę – zaklął Siva. - Wszystko potrafi tylko spieprzyć.
  - Nie da się ukryć – westchnął Jay. - Obiecałem, że ci wszystko wyjaśnię, - podszedł do mnie i popatrzył w oczy. - Tak zrobię, ale dziewczynom i chłopakom też należą się wyjaśnienia.
  - Przecież my o wszystkim wiemy... - zaczął Tom.
  - Właśnie, że nie – Jay popatrzył na chłopaków. - Zejdźmy na dół, to wszystkiego się dowiecie.
  Chwycił mnie za rękę i wszyscy razem zeszliśmy na dół, gdzie nie było już żadnych ludzi. Najwidoczniej nie tylko ja miałam nieciekawą przeszłość...
  - Nathan! Emma! - zakochani wyszli z kuchni.
  Wszyscy chłopacy, oprócz Jaya oraz Vicki i Emma usiadły.
  - Liz, usiądź... - poprosił niebieskooki.
  - Postoję – powiedziałam tylko i wbiłam w niego wzrok. Co to w ogóle ma być? Miałam nadzieję, że chłopak zaraz nam wszystko wyjaśni...

5 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ! ^^
    Już jestem ciekawa tej historii, jaką zafunduje im Jay.
    A ta Eva to jakaś podłą jędza!
    Chociaż i tak myślę, że za słabo ją nazwałam!
    No ja mam nadzieję, ze oni będą razem, bo jak nie to ja nie wiem co ja sobie zrobię! :D
    Pisz szybko następny, bo czekam! :>
    Kocham Cię! :**********

    OdpowiedzUsuń
  2. WoW !!! z rodziału na rozdział piszesz coraz lepiej kocham twoje opowiadania oby tak dalej :*:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam! Zacznę może od największego mankamentu Twojego opowiadania, a mianowicie długości rozdziałów. Są one zdecydowanie za krótkie, co powoduje, iż czytelnik czuje niedosyt. Powodują one także to, że akcja toczy się stosunkowo szybko i czasami ciężko nadążyć za wszystkimi wydarzeniami, które przedstawiłaś. Następną rzeczą na jaką chciałam zwrócić uwagę są opisy. Na początku było z nimi słabiutko, chociaż po przeczytaniu kilku rozdziałów zauważyłam znaczącą poprawę, co jest bardzo dobre. Jednak czasami nie dostarczają na tyle informacji na ile powinny, a także stanowią mniejszą część niż dialogi (dialog powinien być dodatkiem do opisów), ale jak mówiłam jesteś na coraz lepszej drodze. Znalazły się także błędy stylistyczne, interpunkcyjne oraz składniowe. Mimo tego, tekst jest napisany w miarę dobrym językiem. Zachowujesz chronologię wydarzeń, tekst nie jest chaotyczny, co również jest dobre.

    Podsumowując. „Heart Vacancy” jest w miarę dobrym opowiadaniem, jednak długość rozdziałów pozostawia wiele do życzenia. Co do reszty, to widzę znaczące postępy, więc myślę, że z każdym następnym (oby dłuższym) rozdziałem, będzie coraz to lepiej i właśnie tego Ci życzę :)Pozdrawiam Blanka (ShadowsOfWomen)

    P.S. Tak rzuciło mi się w oczy. Szlak jest np. w górach. W wyrażeniu, którego użyłaś powinno być SZLAG od niemieckiego Schlag (uderzenie) :P

    OdpowiedzUsuń
  4. hmmm.... a mi dlugosc rozdzialow nie przeszkadza bo wiem ze nie jest latwo tego pilnowac. jedyna rzecz: marihuany nie da sie przedawkowac. ma takie dzialanie ze czlowiek nie byl by w stanie zazyc smiertelnej dawki. chyba bardziej by tu pasowala kokaina, bo marihuana jest chyba poprostu za slaba dla takiego narkomana ;p ale to drobiazg reszta - genialnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wskazanie błędu ;) Już biorę się za poprawkę błędu ;p Gdybyś jeszcze zauważyła jakiś błąd, to byłabym wdzięczna za zwrócenie uwagi ;p
      Dzięki, cieszę się, że się podoba ;D

      Usuń