piątek, 20 kwietnia 2012

Rozdział 5

  Z łóżek wstałyśmy o siódmej, a do baru przyszłyśmy na ósmą. Ze znalezionych pieniędzy, zostało mi tylko na jedną działkę. Felix akurat był w miejscu pracy mojej koleżanki, więc kupiłam od niego.
  Gdy byłam już w łazience i miałam zabierać się do roboty, do kabiny wleciała Vicki. Dziewczyna wściekła się na mnie i spuściła biały proszek w kiblu.
  - Co ty, do cholery zrobiłaś?! - wrzasnęłam wkurzona.
  - Jeszcze raz zobaczę cię z tym świństwem, to wylatujesz z mieszkania! - zagroziła.
  - A bo wy wszyscy myślicie, że to tak łatwo rzucić! - krzyknęłam.
  - Ćpasz miesiąc! Chyba jest szansa żebyś przestała?!
  - Nie mam dla kogo!
  - Co ty masz z tym „nie mam dla kogo”?! Rzuć dla siebie! Chyba, że chcesz skończyć tak jak Alex! - wykrzyczała ze łzami w oczach i uciekła.
  Usiadłam na podłodze i oparłam głowę na dłoni. Alex. Młodszy brat Vicki. Też ćpał. Dziewczyna wszystkimi siłami próbowała wyciągnąć go z nałogu, ale niestety jej się nie udało. Znaleźli go miesiąc temu w męskim kiblu, zaćpanego.
  Przez niego zaczęłam ćpać. To on wprowadził mnie w świat dilerów, dziwek, męskich dziwek i ćpunów. Sam zarabiał na ulicy, kiedy brakowało mu kasy. Kilka imprez z nim, a zmieniło się całe moje życie.
  W tamtym momencie nie mogłam wyrzucić obrazu twarzy Vicki, kiedy dowiedziała się, ze jej brat nie żyje. I tego dowiedziała się jeszcze ode mnie. Dziewczyna musiała sama zająć się pogrzebem, bo ich matka, podobnie jak moja, miała ich kompletnie w dupie. Nawet nie przejęła się śmiercią jedynego syna. Kiedy byłam razem z Vicki przekazać jej tą wiadomość, to wyrzuciła nas za drzwi i powiedziała: „Zasłużył na to”. Jaka matka powiedziałaby tak o swoim synu?
  Otarłam wierzchem dłoni pięć łez, które spływały mi po policzkach i wstałam. Wyszłam z łazienki i stanęłam oko w oko z Felixem.
  - Czego chcesz? - bar był całkowicie pusty. Tylko ja i on.
  - Dobrze wiesz czego – przejechał palcem po moim policzku.
  - Chyba sobie kpisz! - ruszyłam szybkim krokiem w kierunku drzwi, lecz nie opuściłam go, ponieważ Felix chwycił mnie mocno za ramię i obrócił tak, że patrzyłam prosto w jego paskudne oczy. - Puść mnie! - roześmiał mi się w twarz.
  - Teraz to ty sobie kpisz! Jesteś taka ładna, ale i też taka głupia – zaczęłam się szarpać. Nic z tego. - Nie wiesz nawet kiedy, a zaczniesz puszczać się na prawo i lewo.
  - Zmieniasz fach? - zapytałam. - Z dilera stajesz się wróżką? - prychnęłam.
  - A do tego zabawna. Klienci to lubią.
  - Jaki ty jesteś obeznany! Najwidoczniej twoja żona nie sprawuje się dobrze w sypialni – zaczęłam się śmiać, ale chwilę potem dostałam w twarz. - Ałła! - wrzasnęłam na cały bar, a Felix chwycił mnie za podbródek i uderzył jeszcze raz, mocniej.
  Nagle do baru ktoś wszedł. Niestety nie widziałam kto, bo byłam obrócona do drzwi tyłem.
  - Puść ją! - usłyszałam znany mi głos.
  - Bo co mi zrobisz, kolego? - zaśmiał się.
  - Ogłuchłeś?!
  - Siva?! - chciałam przekręcić głowę w jego stronę, ale nie udało mi się.
  - Elizabeth? - zapytał zdziwiony. Poczułam jak coś wpływa mi po policzku. Tym razem nie były to łzy, tylko krew.
  - Czekaj, czekaj! To ty jesteś ten z The... - nie mógł sobie przypomnieć.
  - The Wanted – powiedziałam resztkami sił. Cała twarz mnie bolała.
  - No, jasne! - Felixa olśniło. - Nie przypuszczałem, że znasz takie osobowości – zaśmiał mi się w twarz. - Zabieraj ją - pchnął mnie z całej siły i, gdyby nie Siva, upadłabym na ziemię. - A teraz się wynoście!
  Siva bez słowa wziął mnie na ręce i wyniósł z baru, rzucając pełne nienawiści spojrzenie Felixowi.
Obita twarz i nieprzespana noc dała mi się we znaki. Nawet nie wiem kiedy, a zasnęłam w ramionach chłopaka.
  Obudziłam się w dużym, białym pokoju. Łóżko, na którym leżałam było ogromne; na dodatek byłam owinięta kołdrą w tym samym kolorze, co ściany. Strasznie bolała mnie głowa, a także obolała twarz dawała się we znaki. Utrudniało mi, to trochę myślenie, ale po dłuższej chwili wszystko sobie przypomniałam.
  Taki wstyd! Jak ja wytłumaczę to Sivie? A co, dopiero reszcie zespołu? I w ogóle, gdzie ja jestem?
  Nagle usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. W pokoju pojawił się mój wybawiciel z listkiem tabletek, kubkiem z gorącą herbatą i maścią.
  - Jak się czujesz? - zapytał, odstawiając wszystko na stolik nocny, a potem usiadł na łóżku.
  - Nijak. Masz może, gdzieś tu jakieś lusterko? - chciałam zobaczyć jak Felix zmaltretował moją twarz. Miałam wielką nadzieję, że z przerażenia nie będę krzyczeć.
  - Zaraz przyniosę – wstał, ale powstrzymałam go.
  - To może poczekać – zdecydowałam. Przecież wygląd wcale nie jest najważniejszy. - Pewnie oczekujesz wyjaśnień – spojrzałam na niego uważnie.
  - Powiesz mi jeżeli będziesz chciała – westchnął. - Ale zgłoszenia tego na policję ci nie popuszczę – zagroził palcem.
  - I co ja mogę mu zrobić? - zapytałam. - Nie stać mnie na adwokata – westchnęłam.
  - Ja się tym zajmę.
  - Nie. - zaprotestowałam. - I tak już dużo dla mnie zrobiłeś. A ja głupia nawet ci nie podziękowałam! - opamiętałam się. - Bardzo ci dziękuję. Gdyby nie ty, to nie wiem, co by ze mną było.
  - Zgłoszeniem już się zająłem. A dziękować nie musisz, drobiazg – machnął ręką.
  - Uratowanie życia, to nie drobiazg – mówiłam patrząc mu prosto w oczy. - Nie wiesz do czego Felix jest zdolny. Zbiłby mnie na śmierć i zostawił pod jakimś śmietnikiem, bez jakichkolwiek uczuć i wyrzutów sumienia. Także jeszcze raz dziękuję. I już zaczynam myśleć jak ci się odwdzięczyć – uśmiechnęłam się.
  - Wystarczy, że prawdziwie się uśmiechniesz...
  - Coś wymyślę i tak.
  - Mam się bać? - zaśmiał się.
  - Może... - wzięłam łyk herbaty i mało, co nie zwymiotowałam, czarnym płynem, na białą pościel. - Co to jest?! - spytałam ze skwaszoną miną.
  - Specjalna herbatka mojej mamy – zaśmiał się. - Musisz wypić wszystko.
  - Może nie umrę – skwitowałam. - Ale jeszcze raz bardzo ci dziękuję. I za to, że mnie uratowałeś, za tą miksturę, chociaż jest paskudna, jak nie wiem co, za opatrunek i najważniejsze, za to, że tu jesteś.
  - Jakimś tam specjalistą doktorem nie jestem, ale chyba plastry założyłem dobrze – uśmiechnął się drapiąc się w tył głowy.
  - Siva... A gdzie ja jestem? - jeszcze raz rozejrzałam się po pokoju. Duże okna byłby pozasłaniane brązowymi zasłonami, które sięgały ziemi. Na ścianach wisiały obrazy, zdjęcia i jakieś wycinki. Na biurku był straszny bałagan; książki, laptop, płyty, a nawet jakieś dwa miśki. W kącie stała palma w doniczce i jeszcze jakiś jeden kwiat.
  - W domu moim i chłopaków – wzruszył ramionami.
  Przeraziłam się. A co, jeżeli widzieli mnie taką obitą. Jeden Bóg wie co, by sobie o mnie pomyśleli i zareagowali. Mogliby powiedzieć Sivie, że ma mnie wyrzucić, bo narobię im jeszcze kłopotów. Czas się zbierać.
  - A chłopaki....?
  - Nic nie wiedzą – odetchnęłam z ulgą. Dzięki ci, Panie Boże.
  - Może tak zostać?Będę ci naprawdę wdzięczna. 
  - Nic nie powiem – przysiągł chłopak.
  - Dzięki – uśmiechnęłam się i zaczęłam podnosić z łóżka.
  - A ty, gdzie? - zapytał zdziwiony.
  - No jak, gdzie? Przecież nie mogę wam siedzieć na głowie przez tyle czasu – wstałam, ale zaraz znowu wylądowałam w łóżku.
  - Właśnie, że możesz. I zostaniesz tutaj dopóki nie dojdziesz do siebie – powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu.
  - Ale... - nie dał mi skończyć.
  - Powiedziałem. Zostajesz i żadnego „ale”.

  Nagle do pokoju wtargnął jakiś mężczyzna, który okazał się Maxem.  Stanął jak wryty widząc mnie w łóżku Sivy, na dodatek z dwoma plastrami na prawej brwi i podbitym lewym okiem. Szybko zamknął za sobą drzwi.
  - Co ci się stało?! - podbiegł do mnie przerażony.
  - Mały wypadek – próbowałam się uśmiechnąć, ale chyba mi nie wyszło. - Gdyby nie Siva, to skończyłoby się gorzej – położyłam swoją dłoń na dłoni mojego wybawiciela.
  - A może przynieść ci coś? - zapytał zatroskany klękając przy łóżku. - Coś do picia, jakąś maść, jakieś tabletki przeciwbólowe?
  - Siva naprawdę wszystkim się zajął – uśmiechnęłam się.
  - A gdzie reszta? - spytał Siva.
  - Na dole. Zaraz mają przyjść.
  - Oni nie mogą dowiedzieć się, że tu jestem! - powiedziałam szybko.
  - A to czemu? - zdziwił się Max.
  W tej samej chwili rozległo się pukanie i głos Jay'a:
  - Mogę wejść? - chłopaki spojrzeli na siebie, a później w stronę drzwi, a ja schowałam się pod kołdrą. Sekundę później stwierdziłam, że to strasznie głupio wyglądało, więc wychyliłam bolącą głowę.
  - Zaraz wychodzimy! - krzyknęli oboje; myślałam, że głowa mi pęknie.
  - A mogę wejść, czy nie?
  - Nie! - ponownie krzyknęli razem.
  - Dobra! Już się tak nie denerwujcie.
  - Liz, słuchaj za godzinę gramy koncert...
  - To, która jest godzina?! - przymrużyłam oczy, gdyż krzyk wywołał jeszcze gorszy ból.
  - Za pięć dziewiętnasta – odpowiedział Max, patrząc na zegarek.
  - Przespałam cały dzień... - oparłam głowę o poduszkę.
  - Jutro będzie nowy – uśmiechnął się.
  - Jakbyś potrzebowała się wykąpać, to łazienka jest obok. Ręczniki w szafce pod zlewem. Tutaj masz – Siva podszedł do szafy i wyciągnął z niej męski podkoszulek i bluzę oraz jakieś jeansy. - jakieś ubrania. Nie mam żadnych damskich, więc jesteś zmuszona nosić męskie.
  - To nic. Jeszcze raz wam bardzo dziękuję.
  - Oczywiście zostajesz, prawda? - upewnił się Max.
  - Pewnie, że zostaje! - odpowiedział za mnie Siva.
  - Ale... - znowu zaczęłam. Ja po prostu nie chciałam się narzucać.
  - Musimy lecieć! Na dole masz jedzenie, herbatę i tak dalej. Przepraszam, że nie przyniesiemy ci nic na górę, ale...
  - Tak, wiem. Lećcie już. - uśmiechnęłam się.
  - Wrócę jak najszybciej – podeszli do drzwi.
  - Chyba wrócimy – poprawił go Max.
  - Tak. Wrócimy – kąciki ust czarnowłosego chłopaka powędrowały do góry.
  - Udanego koncertu!
  - Nie dziękujemy! - zanim zniknęli za drzwiami Max zdążył puścić mi jeszcze perskie oko.


------------------------------
Tak jak obiecywałam, jest dłuższy rozdział.! ;D

9 komentarzy:

  1. Dłuższy i zapomniałaś dodać, że świetny rozdział. ;D
    Pisz szybko następny, bo nie mogę się doczekać. ;*
    P.S. Ten Felix to jakiś debil! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. O, widzę coś dłuższego :)
    przyjemnie się czyta, ale dodaj więcej opisów przeżyć wewnętrznych i będzie dobrze!

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW !!! Zajebisty <3
    Czekam na kolejny :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Poradziłam sobie z papierkami i, jak obiecałam, jestem :). Pojawiło się zdecydowanie więcej opisów i to jest dużym plusem, jednak nadal brakuje mi przeżyć wewnętrznych. Jak Feliks ją zatrzymuje, co myśli? Co czuje? Boi się? Jest zdziwiona? Przerażona? Dlaczego reaguje prychnięciem? To nerwowa reakcja, zamierzona? Może tak próbuje opanować strach?

    Znalazłam trochę błędów, takich jak niedopasowany przypadek czy rodzaj zaimka, ale ten rozdział jest lepszy od poprzednich :)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny blog! masz naprawde wielki talent ;) też piszę blog z opowiadaniami. zajrzyj do mnie: www.believefeelandlove.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń